aromatyczny View RSS

No description
Hide details



Kaczka w roli głównej 28 Nov 2015 1:30 PM (9 years ago)

Od wakacji tyle pracuję, że ledwie zaglądam od czasu do czasu na blogi kulinarne. A pomyśleć, że kilka lat temu nie wyobrażałem sobie dnia bez tej lektury... ech, wzdycham ze smutkiem.


W weekend, zaproszony do udziału w akcji promującej polski drób, a dokładnie kaczkę, przygotowałem klub kolacyjny dla sześciorga przyjaciół. Między kuchnią a salonem krążyłem trzy godziny wydając kolejne talerze w moim małym mieszkaniu. Dużo przy tym radości miałem, jak to przy dzieleniu się jedzeniem, jak to wśród bliskich.

Wspomnienie i przepisy z wieczoru niniejszym publikuję, ku pamięci i ilustracji.

Sałatka z kaczą piersią i cytrusami


Roszponka, szpinak, mini sałata rzymska - po garści na talerz
Kilka części wyfiletowanego pomelo, różowego grejpfruta i pomarańczy
Kilka czarny wydrylowanych oliwek na talerz
Kilka malin
Kilka solonych, wyjętych z łupin pistacji
Plastry piersi z kaczki - sposób przygotowania poniżej

Dressing - sok z cytrusów, salsa z kiszonych cytryn (Maks&Spencer), różowy pieprz, sól do smaku

Piersi z kaczki do sałaty - przygotowanie

Rozgrzałem piekarnik do 120 stopni C.
Naciąłem skórę mięsa ostrym nożem w kratkę, posypałem dość hojnie solą i pieprzem.
Piersi położyłem od strony skóry na mocno rozgrzanej, suchej patelni, z nieprzywierającym, grubym dnem. Smażyłem do wytopienia tłuszczu i zarumienienia skóry. Przewróciłem mięso na drugą stronę, chwilę jeszcze smażyłem, po czym przełożyłem na blachę wyłożoną papierem do pieczenia i wstawiłem na ok. 15 minut do piekarnika [w zależności od wielkości sztuki mięsa].
Gotowe, gorące mięso wyjąłem z piekarnika, odstawiłem, by odpoczęło. Kroiłem usmażone i upieczone kacze piersi w poprzek. Podawałem na sałacie lekko ciepłe.






Kacze uda confit na risotto z zielonym groszkiem i czerwoną cebulą

[mięso przygotowane wcześniej]

Kacze uda confit

Obrałem z łupin średniej wielkości ząbki czosnku - po jednym na udko, przepuściłem przez praskę. Dodałem do czosnku sól, pieprz i dobrze natarłem mieszanką uda.
Odstawiłem mięso na 24 godziny, przykryte szczelnie folią spożywczą, do lodówki.

Udka kolejnego dnia wyjąłem z lodówki, dobrze oczyściłem z czosnkowej masy suchym pędzelkiem.
Ułożyłem jedno udo obok drugiego i zalałem kaczym smalcem, by każde było przykryte przez tłuszcz [przechowuję czysty smalec drobiowy, można też go kupić - wtedy należy go lekko ogrzać, by stał się płynny].
Włożyłem żaroodporne naczynie wypełnione przygotowanymi udkami, zalanymi tłuszczem, do piekarnika. Ustawiłem temperaturę na 120 stopni C i piekłem w ten sposób całość 45 minut, po czym zmniejszyłem temperaturę do 100 stopni i piekłem jeszcze ok. 2 godziny.
Widelec wbity w udko na koniec pieczenia, a raczej gotowania w smalcu, powinien łatwo wchodzić w mięso.
Ostudziłem całość, przykryłem pokrywką i odstawiłem do lodówki.

Przed podaniem postawiłem naczynie żaroodporne z udkami na gaz, ogrzewałem, aż smalec na nowo stanie się płynny. Udka wyjąłem, przełożyłem na talerz wyłożony ręcznikiem papierowym.

Na 20 minut przed drugim daniem na kolacji przygotowałem

Risotto

Zagotowałem, wcześniej przygotowany, drobiowo-warzywny bulion [ok. litra, resztę zamroziłem], zmniejszyłem gaz do minimum.
Pokroiłem jedną, średnią, czerwoną cebulę w kostkę. Na łyżce masła i łyżce oliwy podsmażyłem ją na dużej patelni. Dodałem 400 g ryżu arborio, podsmażyłem chwilę, aż ziarna ryżu stały się transparentne. Zalałem zawartość patelni niecałą szklanką białego, wytrawnego wina. Dalej mieszałem. Gdy wino wyparowało, chochlą zacząłem zalewać ryż gorącym bulionem, ciągle mieszając. Po ok. pięciu minutach dołożyłem na patelnię zielony, mrożony groszek, ok. 150 g.

Na drugiej, suchej patelni ułożyłem udka confit, podgrzałem i zarumieniłem z obu stron na średnim ogniu.

Starłem na tarce o grubych oczkach kawałek, ok. 100 g, parmezanu.

Gdy ziarna ryżu stały się miękkie, chociaż dalej stawiały opór zębom, wyłączyłem gaz pod risotto. Dodałem na patelnię 1/3 kostki masła i tarty parmezan, wszystko dobrze połączyłem i odstawiłem przykryte pokrywką na minutę, dwie.

Na talerzach ułożyłem łyżką risotto, na nim gorące kacze udko. Serwowałem od razu.



Pieczona w całości kaczka szałwiowo-pomarańczowa


Mięso kaczki [ok. 2,5 kg], umyte i osuszone, bez podrobów i szyi, nadziałem szałwią [listki z całego krzaczka z doniczki], do środka korpusu włożyłem również dwie łyżki masła, dobrze posoliłem i obsypałem świeżo mielonym pieprzem.
Korpus obłożyłem pokrojonym cienko boczkiem [20 dag], związałem mięso sznurkiem wędliniarskim.

Rozgrzałem dobrze żeliwny garnek, wlałem dwie łyżki oleju uniwersalnego i obsmażyłem kaczkę do zarumienienia boczku z każdej strony, co zajęło mi ok. 15 minut.

Włączyłem piekarnik, góra-dół, 170 stopni C.
Do garnka wlałem szklankę czerwonego wina i ok. 200 ml gorącego bulionu drobiowo-warzywnego. Przykryłem naczynie pokrywką i włożyłem do piekarnika. Po godzinie mięso obróciłem, ponownie przykryłem garnek i piekłem jeszcze niecałą godzinę.

Wycisnąłem sok z trzech pomarańczy. Wyjąłem garnek z piekarnika, zalałem kaczkę sokiem i piekłem, tym razem bez pokrywki, włączając górny grill w piekarniku, jeszcze 15 minut.

Do kaczki podałem:

Puree z selera

Trzy duże selery korzenne umyłem, obrałem, podkroiłem grubo. Gotowałem do miękkości w wodzie i mleku (1:1) z dodatkiem soli.
Po ugotowaniu warzywa odcedziłem, zblendowałem z masłem, gałką muszkatołową, solą i białym pieprzem.

Pieczona cukinia

Cukinię umyłem, obrałem obieraczką do warzyw wzdłuż. Ułożyłem kawałki na papierze do pieczenia pokrojone grubo wzdłuż. Skropiłem warzywa dobrze oliwą, oprószone gruboziarnistą solą i pieprzem, obsypane szczodrze rozmarynem piekłem do miękkości.



Gruszki w czerwonym winie

Sześć dość twardych gruszek obrałem obieraczką do warzyw, zostawiając ogonki.
Ułożyłem w niewielkim garnku, blisko siebie, zalałem czerwonym winem. Do garnka włożyłem dwa kawałki kory cynamonu, garstkę suszonej żurawiny, gwiazdkę anyżu, pół garstki kardamonu.
Zagotowałem całość. Gotowałem pod przykryciem na małym gazie jakieś 20 minut, do momentu, aż gruszki były miękkie ale dalej kształtne.
Wyjąłem przygotowane owoce. Zredukowałem sos do 1/3 i zalałem nim gruszki.



Krem kawowy z mascarpone

Do gruszek w winie przygotowałem krem kawowy: dwa jajka z wolnego wybiegu dokładnie sparzyłem, oddzieliłem białka od żółtek.
W niewielkim rondelku zagotowałem 100 g cukru z dwiema łyżkami wody do temperatury 120 stopni C.
Białka ubiłem i zalałem, ciągle miksując, bardzo gorącym syropem cukrowym. Dalej ubijałem, aż puszysta masa ostygła.
W osobnym naczyniu wymieszałem dwa, dwustugramowe, opakowania serka mascarpone z przygotowanymi żółtkami i łyżką kawy instant.
Połączyłem ubite białka z mascarpone z dodatkami. Przełożyłem do szprycy, nałożyłem do pucharków.



Bardzo mam pozytywne wspomnienia z kolacji... trzeba powtórzyć, absolutnie!

Projekt finansowany z KRD Funduszu Promocji Mięsa Drobiowego.

Add post to Blinklist Add post to Blogmarks Add post to del.icio.us Digg this! Add post to My Web 2.0 Add post to Newsvine Add post to Reddit Add post to Simpy Who's linking to this post?

Czerwony Kogut Południowego Tyrolu cz. 2 29 Jun 2014 10:25 PM (10 years ago)

Roter Hahn to zrzeszenie promujące agroturystykę w Południowym Tyrolu.
Zapraszam na drugą część fotowycieczki po farmach Czerwonego Koguta. Wszystkie nazwy gospodarstw są linkami prowadzącymi bezpośrednio do stron-wizytówek, na których szczegóły adresowo-kontaktowe.

Farma Amort-Hof w Altrei. Rita Amort z filcu wyczarowuje torebki, kapelusze i kapcie. Dodatkowo kupić można i spróbować kawy z... łubinu, super ciekawa sprawa.




Unichhof w Aldein. Baza noclegowa, produkcja przetworów z owoców i warzyw z gospodarstwa. Raz w tygodniu rozpalany jest piec (czwartek), Robert Gurndin z rodziną zamieniają się w piekarzy...




Zmailerhof w Schennie, genialny taras widokowy, na którym zjeść można obłędny obiad. Panorama wynagradza trudy stromego podjazdu...






Neuhauserhof w Meran. Niewielkie gospodarstwo, na którym Margit Nischler z rodziną uprawia winogrona i jabłka. Baza noclegowa. Bardzo blisko jest z farmy do miasta.




Sandwiesenhof w Gargazon, znana z doskonałego cydru. Warto zwrócić uwagę na dom nagrodzony znakiem jakości ‘KlimaHaus' (jedyny tak zaawansowany budynek w Italii). Zaplecze noclegowe z własną skrzynką warzywną. Dwa apartamenty.




Rauthof w Meran - domowe kiełbaski, speck, strudel jabłkowy, krupnik, kasztany, sok z owoców bzu, jabłek i gruszek oraz wytwarzane na farmie wina... do tego piękny krajobraz. Wszystko sprzyja jedzeniu!



Add post to Blinklist Add post to Blogmarks Add post to del.icio.us Digg this! Add post to My Web 2.0 Add post to Newsvine Add post to Reddit Add post to Simpy Who's linking to this post?

Czerwony Kogut Południowego Tyrolu cz. 1 29 Jun 2014 12:00 AM (10 years ago)

W bieżącym roku dwa razy odwiedziłem ulubiony półwysep. Italia przywitała mnie w maju Wenecją i okolicznymi wyspami, w czerwcu zaś magicznym, górzystym Południowym Tyrolem.

Na zaproszenie Roter Hahn/Gallo Rosso/Red Rooster czyli po prostu Czerwonego Koguta zwiedziłem ostatnio magiczną krainę mlekiem i sokiem jabłkowym płynącą...


Roter Hahn to zrzeszenie promujące agroturystykę w Południowym Tyrolu.

Pośród około 2600 farm zlokalizowanych w regionie (spójrz na mapę), członkami Czerwonego Koguta jest ponad 1600 z nich. Gdy planujemy więc wypoczynek we włoskim Tyrolu to na jednej stronie internetowej znajdziemy potrzebne informacje o adresach i atrakcjach - RED ROOSTER [w prawym górnym roku można zmienić język, niedługo dostępny będzie również polski].
Korzyść klienta związana z członkowstwem farmy w Czerwonym Kogucie to gwarancja oferowanej jakości. Logo zrzeszenia wyświetlane jest tylko i wyłącznie w miejscach, które poddawane są corocznym kontrolom. W przypadku usług noclegowych przyznawane są dodatkowo symbole kwiatków. W zależności od standardu oferty farmy z noclegiem otrzymują od jednego do pięciu symboli (do 2014 roku czterech).
Zrzeszone restauracje serwują jedzenie oparte na lokalnej tradycji. Na próżno szukać w nich carbonary czy pizzy, serwowane są knedle, speck i tradycyjny strudel jabłkowy oraz soki z okolicznych sadów. Nie bez znaczenia jest fakt, że w każdej restauracji 50% produktów wykorzystywanych w kuchni pochodzi z gospodarstwa właścicieli, 30% to składniki z regionu, 20% to produkty włoskie. Smak natury jest obłędny.

Zapraszam na fotowycieczkę po farmach, które miałem możliwość odwiedzić.
Dziś pierwsza część. Jedziemy DO:

Lüch da Pćëi w miejscowości St. Kassian. Na farmie hodowane są krowy (ponad 120 krów!), produkowane wysokiej jakości sery i jogurty. Bardzo nowoczesne gospodarstwo.






Lüch de Survisc w Wengen, gdzie Anne Marie Vallazza serwuje wyrywającą z butów kuchnię






Lüch da Ciampidel w St. Kassian, Manuela Agreiter i jej rodzina hodują krowy mięsne. Na famie znajduje się mały sklepik, w którym kupić można sezonowane steki i świeże mięso wołowe.




Gönnerhof w miejscowości Percha, gdzie Rosi Steiner pokazuje jak zrobić mozzarellę. Baza noclegowa i przegląd zwierząt hodowlanych.




Niedristhof, ciągle Percha choć tym razem na szczycie góry. Margareth i Paul Niederwolfsgruber z rodziną serwują tradycyjną kuchnię Południowego Tyrolu w domowej odmianie.


Add post to Blinklist Add post to Blogmarks Add post to del.icio.us Digg this! Add post to My Web 2.0 Add post to Newsvine Add post to Reddit Add post to Simpy Who's linking to this post?

Pieczona gęś owsiana nadziewana cytrusami; o piernikowej nucie 19 Nov 2013 12:42 PM (11 years ago)

Przyszedł czas na opisanie drugiego dania z dodatkami, podanego przeze mnie gościom w ramach Aromatycznego Klubu Kolacyjnego. Jej Wysokość Gęś pieczona w całości.

Kolację skomponowałem z akcentem włoskim. Pierwsze danie - pappardelle z ragǔ z gęsiną, oparte było o jajeczny makaron, drugim natomiast było mięso z dodatkami warzywnymi - włoskimi contorni. Lubię leniwe biesiadowanie - wybieranie z wielu pater, półmisków i talerzy kolorowych dodatków, łącznie smaków, nabieranie na widelec niespiesznych kęsów. Nie inaczej było na kolacji gęsinowej. Królowa oczywiście mogła być tylko jedna, prosto z Kołudy Wielkiej.

***

Aromatyczny Klub Kolacyjny


II danie

Pieczona gęś owsiana nadziewana cytrusami o piernikowej nucie


Contorni:

Smażone pomidory z rozmarynem

Sałatka z pieczonych bakłażanów z jogurtem

Sałatka z kopru włoskiego z grejpfrutem i pomarańczą; z dodatkiem podkarpackiego miodu spadziowego [Chroniona Nazwa Pochodzenia] - więcej informacji o miodzie TUTAJ

Grillowana cukinia w aromatyzowanej czosnkiem i pietruszką oliwie

***

Niestety, jak to bywa w ferworze pracy - strategicznie myśląc o wydawanych talerzach nie skupiłem się na dokumentacji czyli zdjęciach. Obrazki i technologie społecznościowe nie zaprzątały mi głowy nadto. Teraz pozostaje mi jedynie wesprzeć się kilkoma ilustracjami z wieczoru z telefonów biesiadników.


Pieczona gęś owsiana nadziewana cytrusami o piernikowej nucie

Gęsi o wadze 5,5 kg przywiozłem do domu mrożone, zapakowane w foliowe osłony. Dwa dni trwało rozmrażanie mięsa w lodówce, wciąż zapakowanego w folię ochronną.

Na pięć godzin przed pieczeniem umyłem dokładnie tuszkę, którą chciałem upiec w całości, po czym osuszyłem papierowym ręcznikiem, odkroiłem gęsi końce skrzydeł i odrobinę tłuszczu przy kuprze.

Natarłem mięso od zewnątrz i wewnątrz: dwiema łyżkami mielonej soli morskiej, łyżeczką cukru i dwiema łyżkami zmielonych korzennych przypraw: cynamonu, goździków, nasion kolendry, ziela angielskiego, gałki muszkatołowej, zmieszanych dodatkowo z łyżeczką ciemnego kakao. Mieszankę robiłem na wyczucie często sprawdzając smak i aromat przyprawy. Ewelina z Around the kitchen table spisała kiedyś sposób wykonania i proporcje mieszanki korzennej na wypasie, która świetnie sprawdziłaby się z tak przyrządzaną gęsią. Przepis na Luksusową przyprawę korzenną znaleźć możecie TUTAJ [Wkręt dygresyjny - cudny blog! Ewelina super dziewczyna!].

Do natartej solą i korzenną przyprawą tuszki gęsi włożyłem siedem przepołowionych mandarynek, pokrojoną na czworo cytrynę i pokrojony, także w ćwiartki, różowy grejpfrut. Zaszyłem otwór przy szyi i na brzuchu ptaka, obwiązałem całość sznurem wędliniarskim. Odstawiłem na kilka godzin mięso następnie, na dużej kratce z piekarnika, przykryte folią aluminiową.

Zasada dotycząca czasu pieczenia jest prosta - na każdy kilogram tuszki powinno przypadać ok. 45 minut w piekarniku. Na pięć godzin przed planowanym wydaniem pieczonej gęsi rozgrzałem piekarnik do 180 stopni C [grzanie góra/dół], po czym włożyłem kratkę z tuszką ułożoną piersiami do góry, wsuwając poniżej głęboką blachę zbierającą wytapiający się tłuszcz. Na blachę tę wlałem około 300 ml wrzątku.

Po 40 minutach pieczenia odwróciłem ptaka piersiami do dołu, zmniejszyłem temperaturę do 170 stopni C, polałem wytopionym tłuszczem i przykryłem folią aluminiową. Po kolejnych dwóch godzinach znów obróciłem ptaka piersią do góry, piekłem dalej co jakiś czas polewając tłuszczem z dolnej blachy.

Gdy mięso było już prawie gotowe wyjąłem je z piekarnika i odstawiłem na pół godziny owinięte folią aluminiową, by soki miały czas się ustabilizować. Na 10 minut przed wydaniem rozgrzałem górny grill w piekarniku do 200 stopni i wstawiłem mięso jeszcze raz do pieca. Skóra dostała moment na przyrumienienie.

Upieczone mięso było soczyste z delikatnym posmakiem przypraw korzennych, od których w całym domu zrobiło się przyjemnie słodko-ciepło.

Gdybyście szukali innych przepisów na gęś wiele pysznych inspiracji znaleźć możecie u Kasi z ChilliBite TUTAJ, m.in. pomysły na smaczne wykorzystanie poszczególnych części gęsiny w blotce pod TYM adresem.

Contorni:

Smażone pomidory z rozmarynem
Składniki:
Kilogram niewielkich, jędrnych, dojrzałych pomidorów o mniej więcej podobnej wielkości
2 duże gałązki rozmarynu (wykorzystałem świeży rozmaryn, przechowuję przywieziony z Włoch w zamrażarce)
Pół główki czosnku
Sól
Oliwa z oliwek

Na rozgrzaną dużą patelnię wlałem kilka łyżek oliwy z oliwek, ułożyłem całe [nieobrane] pomidory miejscem po szypułce do dołu. Ułożyłem obok warzyw połamane gałązki rozmarynu, na patelnię wrzuciłem także pół główki nieobranych ząbków czosnku. Dusiłem całość przez kilkanaście minut, obracając pomidory od czasu do czasu.

Gdy pomidory stały się miękkie przełożyłem je na talerz. Po ostygnięciu obrałem czosnek, ułożyłem obok pomidorów, podlałem wszystko dobrej jakości oliwą z oliwek, lekko osoliłem.


Sałatka z pieczonych bakłażanów z jogurtem
Składniki:5 średniej wielkości jędrnych bakłażanów
Łyżka kminu rzymskiego
Oliwa z oliwek
Duże opakowanie jogurtu greckiego
Duże opakowanie gęstego jogurtu naturalnego
Łyżka wędzonej papryki w proszku
Nać pietruszki

Umyte bakłażany [nieobrane] pokroiłem na części - ćwiartki przekroiłem w poprzek, ułożyłem na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Skropiłem dobrze oliwą z atomizera, posypałem pół łyżki rozgniecionego w moździerzu kminu rzymskiego. Piekłem w temperaturze 160 stopni [góra/dół] do miękkości, obracając kawałki od czasu do czasu. Pod koniec pieczenia, gdy bakłażan był już miękki wrzuciłem do piekarnika na dolną płytę grzewczą kilka kostek lodu i zamknąłem drzwi piecyka. Para wytworzona z lodu zmiękczyła lekko oberżynę, która była trochę sucha od pieczenia.

Ostudziłem warzywa, obrałem ze skóry, przełożyłem do miski, szczelnie zakryłem folią spożywczą, odstawiłem do lodówki na kilka godzin.
Upieczone bakłażany, które odzyskały wilgotność ułożyłem na dużym półmisku. Wymieszałem jogurty, zalałem bakłażana, lekko połączyłem całość. Po wierzchu pieczoną oberżynę w jogurcie posypałem resztką roztartego w moździerzu kminu, wędzoną papryką, porwaną nacią pietruszki.



Sałatka z kopru włoskiego z grejpfrutem i pomarańczą
Składniki:
Dwa średnie fenkuły
Dojrzały duży różowy grejpfrut
Dojrzała duża pomarańcza
Mała papryczka chilli
2-3 łyżki octu jabłkowego
2 łyżki podkarpackiego miodu spadziowego [Chroniona Nazwa Pochodzenia]
Sól, świeżo mielony pieprz

Fenkuł przekroiłem wzdłuż, następnie kroiłem warzywo drobno w poprzek by otrzymać cienkie półksiężyce; skropiłem porządnie octem jabłkowym i odstawiłem na godzinę do lodówki. Pomarańczę i grejpfrut wyfiletowałem, odstawiłem na chwilę do lodówki. Małą papryczkę pozbawiłem ziaren, pokroiłem drobno.

Do schłodzonego kopru włoskiego przełożyłem pozbawione błon cytrusy, dodałem chilli, całość wymieszałem wlewając dwie łyżki podkarpackiego miodu spadziowego, który nadał sałatce pyszny słodki posmak i kolejną ciekawą nutę smakową. O specyfice i wyjątkowości miodu poczytać możecie TUTAJ.
Sałatkę doprawiłem solą i pieprzem, serwowałem schłodzoną.


Grillowana cukinia w aromatyzowanej czosnkiem i pietruszką oliwie
Składniki:
Kilka jędrnych, niewielkich cukinii
Pół główki czosnku
Pęczek pietruszki
Oliwa z oliwek
Sól

Odciąłem końce cukinii, przekroiłem w poprzek i pokroiłem bardzo cienko na mandolinie. Rozgrzałem mocno patelnię grillową. Pędzelkiem smarowałem delikatnie każdy plaster cukinii z obu stron, następnie grillowałem. Przygotowane w ten sposób plastry przełożyłem do miski, pozwoliłem im ostygnąć. 
Pokroiłem drobno natkę pietruszki, ząbki czosnku w plasterki.
Układałem w czystych słoikach warstwę cukinii, zasypywałem pietruszką wymieszaną z czosnkiem, lekko soliłem; warstwy tworzyłem do wykończenia składników. Wszystko odstawiłem na 24 godziny do lodówki, by aromaty miały czas na połączenie.
***
Ciekawe przepisy na gęsinę znaleźć możecie pod adresem http://czasnagesine.pl/przepisy. Do końca listopada trwa konkurs "3 potrawy z 1 gęsi" organizowany w ramach akcji Kujawsko-pomorska gęsina na św. Marcina. Regulamin konkursu dostępny jest TUTAJ.


Add post to Blinklist Add post to Blogmarks Add post to del.icio.us Digg this! Add post to My Web 2.0 Add post to Newsvine Add post to Reddit Add post to Simpy Who's linking to this post?

Pappardelle z ragǔ z gęsiną 17 Nov 2013 11:58 PM (11 years ago)

W ramach kampanii "Kujawsko-pomorska gęsina na św. Marcina" www.czasnagesine.pl przygotowałem w okolicy 11 listopada tematyczną kolację. Tradycja świętomarcińska wraca na polskie stoły coraz silniej, z roku na rok przyciągając kolejnych entuzjastów. Aromatyczny Klub Kolacyjny miał swoją gęsią odsłonę dla 11 osób. Piątkowe, wieczorne menu skomponowałem następująco:


***
I danie [do wyboru]
Risotto z gęsiną i dynią; z dodatkiem oleju rydzowego [Gwarantowana Tradycyjna Specjalność] - więcej informacji o oleju TUTAJ
Pappardelle z ragǔ z gęsiną

II danie
Pieczona gęś owsiana nadziewana cytrusami o piernikowej nucie

Contorni/dodatki warzywne:
Smażone pomidory z rozmarynem
Sałatka z pieczonych bakłażanów z jogurtem
Sałatka z kopru włoskiego z grejpfrutem i pomarańczą; z dodatkiem podkarpackiego miodu spadziowego 
[Chroniona Nazwa Pochodzenia] - więcej informacji o miodzie TUTAJ
Grillowana cukinia w aromatyzowanej czosnkiem i pietruszką oliwie 

Deser
Panna cotta z kardamonową konfiturą śliwkową
Korzenna tarta czekoladowa

Degustacja nalewki z czarnej porzeczki
Degustacja miodu pitnego – trójniak [Gwarantowana Tradycyjna Specjalność] - więcej informacji TUTAJ
***

Gdy wieczór się zaczął, odgrywając rolę kelnera poprosiłem zebrane osoby o wybór pierwszego dania. Być może niepotrzebnie odpowiedziałem na pytanie o makaron do ragǔ z gęsiną, że przygotowałem go własnoręcznie - nikt finalnie nie zamówił na swój talerz risotto...
W dzisiejszym poście przekazuję przepis na danie, które podałem [proporcje odpowiednie są na dużą grupę jedzących]. W kolejnej blotce - już jutro, będzie danie drugie - pieczona gęś o piernikowej nucie nadziewana cytrusami i wszystkie cztery contorni, w środę oba desery.

Choć gotowania, pieczenia i smażenia było co nie miara, dwa ptaki w końcu ważyły ponad 11 kilogramów, po kilkunastu godzinach spędzonych we własnej kuchni mam ogromną satysfakcję z przygotowania gęsiej biesiady. Było pysznie i bezpretensjonalnie. Wsłuchiwałem się w wesoły gwar rozmów i żartów biesiadników składając kolejne talerze, uśmiechałem się pełną gębą do komplementów, z zadowoleniem zapadłem w głęboki sen po wszystkim.



Pappardelle z ragǔ z gęsiną

Pappardelle
700 g mąki pszennej [użyłem typu 450]
7 dużych jaj [użyłem od kur z wolnego wybiegu (1)]
duża szczypta soli
2 łyżki oliwy z oliwek extra virgin

Na stolnicę przesiałem mąkę, uformowałem kopiec, zrobiłem w nim wgłębienie do którego wlałem jajka. Połączyłem ręką jajka z mąką. Zagniotłem ciasto usuwając ze stolnicy suche resztki. Pod koniec zagniatania dodałem do ciasta dużą szczyptę soli i oliwę z oliwek. Wyrobione ciasto makaronowe przełożyłem do woreczka, odstawiłem do lodówki na godzinę.
Po leżakowaniu odkrajałem część [resztę trzymając w worku by nie obeschło], wałkowałem i kroiłem w pożądany kształt długich, grubszych pasków.
Świetną, obrazkową instrukcję przygotowania makaronu znajdziecie na blogu u Agnieszki Sulikowskiej-Radi TUTAJ [Aga sprzedaje oliwę ze swoich oliwek!]

Ragǔ z gęsiną

Zacząłem od przygotowania bulionu [do ragu wykorzystałem tylko część wywaru, resztę zutylizowałem jako podstawę zup/do risotto]:
2 gęsie skrzydła
kawałek gęsiego korpusu
5 litrów wody
3 średnie liście laurowe
6 dużych owoców ziela angielskiego
Włożyłem/wlałem całość do garnka, gotowałem ok. 45 minut na małym ogniu [w początkowej fazie gotowania zbierałem tworzące się na powierzchni szumowiny] po czym dodałem:

1 opalona na gazie cebula
1 duża marchew
1 duża pietruszka
pół selera
pół pora
nać pietruszki i selera
Gotowałem całość ponad godzinę. Przecedziłem przez sito.

Składniki do ragǔ:
kilka chochli wazowych bulionu przygotowanego na gęsinie
2 piersi gęsie
1 gęsie udo
3 łyżki oliwy extra virgin
duża i średnia marchew
cebula
1 duży liść laurowy
2 szklanki czerwonego wina [użyłem włoskiego, wytrawnego]
3 puszki całych pomodorów pelati
sól

Pokroiłem cebulę i marchew w kostkę.
Rozgrzałem dużą patelnię, wlałem oliwę z oliwek i ułożyłem skórą do dołu gęsie udo i dwie piersi. Obsmażyłem chwilę z jednej i drugiej strony. Mięso przełożyłem na talerz. Na rozgrzany na patelni tłuszcz wrzuciłem pokrojoną marchew i cebulę, dodałem liść laurowy. Smażyłem na małym ogniu. W tym czasie pokroiłem w grubą kostkę gęsie piersi i obrane z kości udo.
Dodałem mięso do warzyw na patelni, podgrzałem i dodałem czerwone wino, dużą szczyptę soli. Dusiłem wszystko w winie do czasu koncentracji płynu, po czym wlałem na patelnię pomidory z puszek [przepołowiłem warzywa łyżką] i chochlę wazową bulionu. Dusiłem kolejne około półtorej godziny podlewając całość bulionem. Mięso musi być miękkie. Pod koniec duszenia doprawiłem ragǔ solą i świeżo mielonym pieprzem.

Świeży jajeczny makaron wrzucałem na dużą ilość wrzącej, osolonej wody, gotowałem krótko. Odcedziłem, po czym wymieszałem delikatnie z ragǔ.
Przekładałem gotową potrawę na talerze, posypywałem odrobiną tartego na tarce o grubych oczkach sera pecorino romano [włoski ser owczy z regionu Lazio] i odrobiną rwanej natki pietruszki.


Danie ma pysznie słodki posmak, z dobrze wyczuwalnym aromatem czerwonego wina. Gęsina jest miękka, chociaż mięsne kawałki są zwarte, opływające w zawiesistym pomidorowym sosie.


Add post to Blinklist Add post to Blogmarks Add post to del.icio.us Digg this! Add post to My Web 2.0 Add post to Newsvine Add post to Reddit Add post to Simpy Who's linking to this post?

Był dym 20 Sep 2013 12:41 AM (11 years ago)

Druga odsłona fotorelacji z wyjazdu prasowego do Małopolski i na Podhale kampanii Trzy Znaki Smaku http://www.trzyznakismaku.pl/
Tym razem z miejsca, w którym rządziła mąka i piece chlebowe przenosimy się w Pieniny, do małej bacówki Wojciecha Komperdy. Oscypki z owczego mleka wytwarza się i formuje ręcznie, miałem okazje przyjrzeć się tej medytacyjnej sztuce z bardzo bliska.
Więcej o serze znaleźć można na stronie kampanii TUTAJ

Zapraszam do miejsca, w którym czas biegnie inaczej - Hala Majerz, bacówka Wojciecha Komperdy:



















bunc
Wojciech i Halina Komperdowie

Add post to Blinklist Add post to Blogmarks Add post to del.icio.us Digg this! Add post to My Web 2.0 Add post to Newsvine Add post to Reddit Add post to Simpy Who's linking to this post?

Bogactwo form, maszyn i treści 19 Sep 2013 5:02 AM (11 years ago)

W minionym tygodniu miałem okazję uczestniczyć w wyjeździe prasowym organizowanym w ramach kampanii promującej certyfikowaną unijnie polską żywność - Trzy Znaki Smaku http://www.trzyznakismaku.pl/

Odwiedzaliśmy producentów posiadających dla swoich wyrobów oznaczenia europejskiego systemu ochrony produktów regionalnych i tradycyjnych.
Chleb prądnicki z Krakowa posiada taki znak - Chronionego Oznaczenia Geograficznego (ChOG). Poniżej fotorelacja z miejsca, w którym rządzi mąka i pachnie dzieciństwem, to znaczy dobrym chlebem.
Piekarnia B.A. Madej Sp.J.

Więcej o chlebie poczytać można TUTAJ



















Chleb prądnicki - 4,5 kg

Add post to Blinklist Add post to Blogmarks Add post to del.icio.us Digg this! Add post to My Web 2.0 Add post to Newsvine Add post to Reddit Add post to Simpy Who's linking to this post?

Baba drożdżowa Neli Rubinstein 31 Dec 2012 2:23 AM (12 years ago)

Siedzę i dziwię się i nadziwić nie mogę nad tym, co stało się w bieżącym roku. Nowy-Stary Rok zaczął się w Krakowie od śniadaniowych jajek w pomidorach w doborowym towarzystwie chociaż wtedy, od kilku miesięcy, mieszkałem już i studiowałem w Holandii. W sumie do czerwca zdejmowałem swój materac ze stelaża i rozkładałem na noc na podłodze, gdzie mieściło się wynajmowane legowisko lub przybiurkowe krzesło.

Dni mijały jeden za drugim, zima przeszła łagodnie, wykład za wykładem, książka za książką, film za filmem aż do pracowitych wakacji. Dzień po powrocie z Tilburga poszedłem na casting do MasterChef i na nagraniach programu upłynął mi koniec czerwca, lipiec i sierpień. I kto to mógł przewidzieć? I jak to się stało? Nie-do-wiary.
Po wszystkim powrót do Warszawy, dawno nie widziani przyjaciele, kolejna przeprowadzka, zamykanie spraw bieżących, planowanie przyszłych, staż w restauracji i tak dobrnąłem do końca 2012.

Z każdym dniem jesteśmy starsi, jakkolwiek dla niektórych to niewygodna prawda. Na przedsionkach Nowych dumamy nad tym jak będzie, co będzie i z kim.
Jak będzie, co będzie i z kim w 2013? Nie wiem.
Wiem za to i cieszę się, że mijający rok wiele mnie nauczył. Na własnej skórze przetestowałem falę hejterstwa internetowego, które najwięcej budzi we mnie litości, zdania nie zmienię. Złośliwości i uszczypliwości lubię bardzo ale homofobiczne czy ksenofobiczne wyzwiska są po prostu małe. Obok życzeń piekła nieziemskiego, potępień wiecznych czy logopedy dostałem mega dużo przyjemnych słów i ciepłych znaków. Dziękuję Wam bardzo za te wszystkie doświadczenia - uśmiechy wymieniane w metrze, uściski dłoni w kawiarni, krótkie rozmowy w tramwajach, autobusach, wiadomości, komentarze, wpisy, opisy i doniesienia. Często nie byłem w stanie odpowiedzieć na każdą wiadomość, gdy życie mi przyspieszało rwąc z kopyta, za to winien jestem przeprosiny.

Wchodzimy w Nowe. Ja wchodzę z planem kulinarnych powrotów do Italii. W życiu tony (opasłe i wagowo rozbudowane obok broszur i wyrwanych z zeszytu kartek) książek kulinarnych przeleciało mi przed oczami. Teraz moje małe marzenie o własnych kilku kartkach ma szansę się spełnić. TO zawsze długa droga, jednak droga celem przecież, nie cel. Nie masz? Marz! Celować trzeba śmiało.

Życzę Wam najlepszego - chwil, gdy jest tak dobrze, że mówić się nie chce a nawet myśli cienia nie ma gdzie znaleźć bo jest tak pięknie, że osłupiająco!

***

Ilustracją do dzisiejszego wpisu będzie klasyk - baba Neli Rubinstein. Ciasto mało słodkie, wielkopyszne na bogato.
Cytuję za Anoushką bo mieszkając na walizkach nie mam dostępu do własnego wydania "Kuchni Neli" (wyd. Muza). Moje drobne modyfikacje przepisu pod recepturą:


Baba drożdżowa Neli Rubinstein
Składniki na 2 formy podłużne lub dwie w kształcie baby

Zaczyn:
125 ml ciepłej wody (temp. 45-50°C)
30 g drożdży
1 łyżka stołowa cukru

Ciasto:
570 g mąki wysokoglutenowej
375 ml ciepłego mleka (temp. ok. 40°C)
200 g cukru
120 g miękkiego masła
200 g rodzynek namoczonych w rumie i w wodzie (pół na pół)
10 żółtek
2 łyżki startej skórki z cytryny
1 łyżeczka soli

Glazura na surowe ciasto:
1 jajko
1 łyżka stołowa wody

Lukier:
2 łyżki stołowa rumu
1 szklanka cukru pudru
2 łyżeczki soku z cytryny

Drożdże zalać ciepłą wodą z cukrem, odstawić do momentu, aż zaczną się "burzyć".
W dużej misce starannie wymieszać połowę mąki, ciepłe mleko i sól. Wlać zaczyn i jeszcze raz wymieszać, następnie dodać cukier, żółtka, masło, skórkę z cytryny oraz resztę mąki. Wszystko dobrze wymieszać, a następnie dobrze wyrobić (robot bardzo się przydaje), aż ciasto zrobi się lśniące. Uwaga ciasto pozostaje cały czas klejące i bardzo lejące. Nie należy w ogóle się tym przejmować i przede wszystkim nie dosypywać mąki! Przełożyć ciasto do dużej salaterki, którą należy przykryć szczelnie folią plastikową, odstawić do lodówki na całą noc (10-12 godzin).
Gdy ciasto podwoić swoją objętość wyjąć salaterkę z lodówki i pozostawić w temperaturze pokojowej, aby trochę się ociepliło. Osączyć dokładnie rodzynki. W wyrośniętym cieście zrobić wgłębienie, wsypać 3/4 rodzynek i jeszcze raz dokładnie wymieszać. Pozostałe rodzynki odstawić na bok.
Wysmarować formy masłem i wysypać mąką. Napełnić je do 1/3 wysokości. Odstawić na 30-45 minut, w tym czasie ciasto powinno prawie całkowicie wypełnić formy.
Ciasto przed pieczeniem posmarować glazurą przygotowaną z lekko ubitego jajka z łyżka wody. Wstawić baby do piekarnika nagrzanego do 180°C. Piec do momentu aż powierzchnia nabierze złocistobrązowego koloru, a patyczek po nakłuciu będzie zupełnie suchy (około 35-40 minut). Wyjąć baby, odstawić na 10 minut na kratce. Po czym wyjąć je z formy.
Rum podgrzać w niewielkim rondelku i wlać do miseczki z cukrem pudrem. Dodać sok z cytryny i dobrze wymieszać. Jeśli masa wyjdzie za gęsta, dodać odrobinę soku z cytryny. Wymieszać lukier z resztą rodzynek. Polukrować baby i odstawić na przynajmniej godzinę, aby lukier miał czas przeschnąć.

***
Formę do baby mam w jakimś pudełku, gdzieś tam, ciasto więc przygotowałem w keksówkach. Dodałem trochę więcej cukru niż w przepisie bo lubię, mleko przegotowałem z połową rozkrojonej laski wanilii rezygnując ze skórki cytrynowej. Zamiast rodzynek moczonych w rumie dodałem pokrojone, wędzone śliwki. Lukier przygotowałem z cukru pudru, whisky i limonki.

Ciasto na babę jest bardzo lepkie, można je wyrabiać ręcznie choć, podobnie jak ciasto na pączki, wymaga dużych nakładów pracy rąk własnych (albo cudzych, jak kto posiada). Wyrabianie ma działanie leczniczo uspokajające! (miliony amerykańskich naukowców nie mogą się mylić)

Najlepszego!

Add post to Blinklist Add post to Blogmarks Add post to del.icio.us Digg this! Add post to My Web 2.0 Add post to Newsvine Add post to Reddit Add post to Simpy Who's linking to this post?

Torcik chałwowo-czekoladowy z bezą 9 Dec 2012 2:15 PM (12 years ago)

Nie będę rozwodził się nad moim niebytem w blogosferze - czasem realność tak wciąga albo tyle jest do zrobienia, że wirtualność schodzi na drugi plan. Niestety, bo chociaż internet potrafi wessać jak rozrywkowe bagno innym razem stanowi platformę do rozmów, wymiany doświadczeń, zainteresowań (czytaj: jak na blogach kulinarnych). Obiecywałem sobie, że w końcu przysiądę do napisania postu, choćby podsumowania moich przepisów z programu ale przekładałem, a czas ucieka. Na raz przyszło mi się przeprowadzać, dalej szukać mieszkania, spełniać dwa ciche marzenia wymagające dużych nakładów energii i pracy. Czasem doba powinna być dłuższa ale... komu ja to piszę! Udało mi się w listopadzie pójść na kilka koncertów, dwa razy do kina, poczytać trochę, pisać mniej. Nie jest źle, nie trzeba psuć. Milczkiem jestem tylko gdy śpię więc wróciłem - poblogować!


Tymczasem...


W październiku prześladowała mnie tarta cytrynowa (to nie przypadek - kolejny raz obejrzałem "Tost" i po raz pierwszy "Mildred Pierce"), w grudniu przyszedł czas na chałwę, o której nie mogłem przestać myśleć. Dlaczego? Sam nie wiem - może dlatego, że dobra jest i lubię?
Wymyśliłem co zjadłbym, w sobotni wieczór kupiłem składniki, piekłem nocą, składałem i dekorowałem w niedzielny poranek i oto jest!
W myśl zasad:
'na słodycze jest drugi żołądek',
'na słodycze zawsze jest za późno'
i 'słodycze to nie jedzenie',
a także 'każde usprawiedliwienie jest dobre by zjeść coś dobrego', zapraszam na:


Torcik chałwowo-czekoladowy z bezą
Składniki na tortownicę 20cm

Biszkopt czekoladowy:
3 jajka o temp. pokojowej (użyłem wielkości L)
szczypta soli
1/2 szkl. miałkiego cukru (125 ml)
1/2 szkl. mąki
1/4 szkl. kakao

Oddzieliłem białka od żółtek. Ubijałem białka ze szczyptą soli, pod koniec ubijania dodawałem po łyżce cukier ciągle miksując. Gdy cukier dobrze połączył się z jajkami wmiksowałem żółtka (dodawajcie po jednym i dobrze rozprowadzajcie w pianie). Odstawiłem mikser, przesiałem mąkę z kakao i delikatnie wmieszałem szpatułą.
Do wysmarowanej masłem i wysypanej mąką tortownicy wlałem ciasto. Piekłem biszkopt ok. pół godziny w 180 stopniach C, do 'suchego patyczka'.
Wyjąłem blachę z gorącym ciastem z piekarnika i upuściłem z wysokości ok. pół metra na podłogę, po czym od razu włożyłem formę z ciastem z powrotem do pieca, uchyliłem drzwiczki. Wyjąłem letni biszkopt i ostudziłem odwrócony na kratce.

Beza:
50 g orzechów laskowych (mała garstka)
2 białka o temp. pokojowej
szczypta soli
100 g miałkiego cukru
1 łyżeczka mąki ziemniaczanej
pół łyżeczki soku z cytryny

Orzechy włożyłem do małej foremki i wstawiłem na ok. 5 minut do nagrzanego do 180 stopni C piekarnika. Wyjąłem z foremki i ocierając orzechy między rękami (można w ściereczce kuchennej) usunąłem większość ciemnej otuliny. Pokroiłem dość grubo.
Nagrzałem piekarnik do 160 stopni C.
Ubiłem białka ze szczyptą soli, pod koniec ubijania dodawałem po łyżce cukier. Na koniec przesiałem mąkę ziemniaczaną i delikatnie rozprowadziłem szpatułką, wmieszałem też sok z cytryny. Na koniec dodałem orzechy i przełożyłem masę na arkusz papieru do pieczenia w ramach odrysowanego okręgu o średnicy 20 cm (z tortownicy).
Włożyłem blachę z pianą do piekarnika, po czym od razu zmniejszyłem temperaturę do 120 stopni. Suszyłem bezę godzinę, zostawiłem do ostygnięcia przy uchylonych drzwiczkach.

Przygotowałem krem chałwowy:
40 ml mleka
150 g chałwy (użyłem waniliowej)
100 g masła o temp. pokojowej
2 żółtka
200 ml zimnej śmietanki kremowej

Chałwę pokruszyłem, rozprowadziłem w mleku. Dokładnie zmiksowałem masło po czym dodawałem żółtka dalej ubijając. Dodałem przygotowaną chałwę i miksowałem aż całość nabrała lekkości.
W drugiej misce ubiłem śmietanę, szpatułką połączyłem delikatnie masy.

Biszkopt rozkroiłem, nasączyłem:
50 ml whisky
40 ml espresso

Złożyłem torcik:
Nasączony biszkopt czekoladowy - połowa kremu chałwowego - beza z orzechami - krem - biszkopt. Rozprowadziłem odrobinę kremu na bokach, odstawiłem do lodówki na pół godziny.

Całość następnie zalałem polewą czekoladową:
3 łyżki śmietanki kremowej
3 łyżki cukru
3 łyżki kakao
1,5 łyżki masła
Wszystko podgrzewałem w rondelku ciągle mieszając do rozpuszczenia cukru.

Boki tortu udekorowałem zarumienionym na suchej patelni sezamem (50 g), na górze ułożyłem kilka kostek chałwy.
Gotowe ciasto odstawiłem do lodówki na kilka godzin.


Torcik jest pracochłonny ale wart wysiłku. Ciasto jest bogate w smak, nie jest za słodkie przez dodatek alkoholu i ciemną polewę. Orzechy i sezam przełamują lekką strukturę całości.
Dobre jest! Co się będę składał w opisach.

Smacznego i do szybkiego!

Add post to Blinklist Add post to Blogmarks Add post to del.icio.us Digg this! Add post to My Web 2.0 Add post to Newsvine Add post to Reddit Add post to Simpy Who's linking to this post?

Ciasto drożdżowe Stefci 9 Oct 2012 2:26 AM (12 years ago)



Była dwudziesta zwykłego dnia roboczego zwykłego jesiennego tygodnia. Siedziałem w mieszkaniu. Robiłem nic, po tym jak robiłem coś.
Wybrałem numer Stefci:
- piiiiiiiii, piiiiii... - w słuchawce. Zaraz włączy się poczta głosowa, myślę, jednocześnie wiedząc że babcia potrzebuje czasu by zrzucić z siebie ciężką pierzynę, podnieść się do telefonu...

- Słucham.
- Cześć babciu. Mówi Michał, oglądałaś telewizję?
- Tak syniu, film leci. Coś się stało, że dzwonisz o tej godzinie?
- Nie, nic się nie stało. Mam ochotę na ciasto drożdżowe i pomyślałem, że zrobię dokładnie takie jak robisz Ty, dlatego dzwonię. Podyktujesz mi przepis?
- Cha, cha, o tej godzinie?! No dobrze, rozumisz...

I tak ze składników dodawanych 'na oko', bo jak wiadomo Stefcia ma wagę w rękach, powstał placek drożdżowy. Najlepszy z masłem.


Placek drożdżowy
Składniki:
240 ml mleka pełnotłustego
80 g masła + odrobina do wysmarowania formy
500 g mąki pszennej
40 g świeżych drożdży
1/2 szkl. cukru + dodatkowa łyżka cukru
2 jajka (temp. pokojowa)
3 żółtka (temp. pokojowa)
szczypta soli
dowolne bakalie (garść, dwie) - użyłem suszonych daktyli i moreli bo akurat czekały w szafce
bułka tarta do wysypania formy

Kruszonka:
3 łyżki zimnego masła
4 łyżki cukru
6 łyżek mąki

Zagotowałem mleko, do gorącego wrzuciłem masło.
Odważyłem mąkę. W miseczce rozmieszałem drożdże z łyżką cukru, dodałem łyżkę mąki, trochę ciepłego mleka i odstawiłem na kilkanaście minut.
Do miski z mąką wbiłem jedno jajko, dodałem 3 żółtka, cukier, szczyptę soli i ciepłe mleko z masłem. Wyrobiłem ciasto zagniatając je dokładnie (wyrabiać co najmniej 10 min). W końcowej fazie mojego wyrabiania ciasto, dosyć luźne, odchodziło od brzegów miski. Wmieszałem bakalie, zagniatałem jeszcze chwilę.
Przykryłem miskę czystą ścierką, odstawiłem do wyrośnięcia.
Po 45 minutach przełożyłem przygotowane ciasto do formy wysmarowanej masłem i obsypanej bułką tartą (użyłem tortownicy o średnicy 23 cm). Przykryłem ściereczką, odstawiłem na kolejne 45 minut.

Gdy ciasto drugi raz rosło przygotowałem kruszonkę szybko łącząc palcami składniki, odstawiłem do lodówki.

Rozgrzałem piekarnik do 180 stopni C. Wyrośnięte ciasto posmarowałem po wierchu rozkłóconym jajkiem i obsypałem kruszonką. Piekłem 50 minut, do suchego patyczka.

Babcia Stefcia

Add post to Blinklist Add post to Blogmarks Add post to del.icio.us Digg this! Add post to My Web 2.0 Add post to Newsvine Add post to Reddit Add post to Simpy Who's linking to this post?

Kalafiorowa i dyniowa 5 Oct 2012 3:48 AM (12 years ago)

Dni się wcale nie wleką chociaż światła rano przydałoby się więcej, a i wieczory jakby dłuższe. Całe szczęście dziś przynajmniej jasno za oknem więc można się jeszcze łudzić, że polska złota jesień to nie bajka. Szlajam się wieczorami po okolicy, czasem po centrum i kopię kasztany, gdy tylko się zdarzą. Wymieniam uśmiechy na ulicy, w tramwajach, piszę maile, pracuję w domu i nie tylko. Coś tam ugotuję albo upiekę. Warszawo - lubię to.



Zupa dyniowa z gruszką i żurawiną

Składniki:
kawałek dyni
bulion
ocet balsamiczny

cukier
goździki
twarde gruszki

żurawina

Dynię obrałem, pokroiłem w grubą kostkę, przełożyłem do garnka. Zalałem wrzącym bulionem (wcześniej ugotowanym, drobiowo-wołowym) do wysokości przygotowanych pomarańczowych kostek. Gotowałem do miękkości.

W czasie, gdy dynia poddawała się temperaturze do drugiego garnka wsypałem kilka łyżek cukru, dwie szczypty goździków, zalałem małą ilością wody (ok 100 ml), doprowadziłem do wrzenia. Obrane i pokrojone na ćwiartki gruszki gotowałem w słodkim wrzątku ok. 4 minuty.

Żurawinę przepłukałem dobrze na sicie i w proporcji 1:1 blendowałem z cukrem.

Gdy kawałki dyni stały się miękkie zupę zblendowałem i zakwasiłem sporą ilością octu balsamicznego.
Do miseczki wlałem zupę, w niej ułożyłem przygotowane gruszki oraz łyżeczkę słodkawej żurawiny.


Zupa kalafiorowa ze śliwką

Składniki:
kalafior
bulion
śmietanka kremowa

suszone śliwki
nać pietruszki

Kalafior umyłem, podzieliłem na różyczki, przełożyłem do garnka. Zalałem wrzącym bulionem do wysokości warzywa. Gotowałem do miękkości po czym zupę zblendowałem. Doprawiłem hojnie śmietanką kremową.
Podawałem posypaną czarnym pieprzem z dużą ilością pokrojonych suszonych śliwek, natką pietruszki. W kremie maczałem też lekko solone grube paluszki.


Słodkawych, jesiennych zup i popołudniowych przyjemności!

Add post to Blinklist Add post to Blogmarks Add post to del.icio.us Digg this! Add post to My Web 2.0 Add post to Newsvine Add post to Reddit Add post to Simpy Who's linking to this post?

Ciepła pomidorowa 3 Oct 2012 2:34 AM (12 years ago)

Prosta pomidorowa jest ciepła ze względu na dojrzałe polskie pomidory, pomidory suszone, wędzoną paprykę i szczyptę ciemnego cukru. Tak, padało tej jesieni.

Przygotowałem gar drobiowo-wołowego bulionu. Zupy na wywarze były trzy: ciepła pomidorowa, krem kalafiorowy z suszoną śliwką i krem z dyni z gruszką i żurawiną. Pomidorową wysuwam na pierwszy ogień.

Ciepła pomidorowa

Ciepła pomidorowa
bulion drobiowo-wołowy (ok. półtora litra)
ok. 1,5 kg dojrzałych pomidorów + kilka łyżek passaty (poza sezonem pomidory w puszce)
duża garść suszonych pomidorów w płatkach
mielona wędzona papryka
cukier trzcinowy nierafinowany, ciemny
sól

makaron
śmietana

Do gotującego bulionu wrzuciłem suszone pomidory, dodałem passatę. Pomidory świeże sparzyłem, obrałem ze skórki, wyfiletowałem, pokroiłem w grubą kostkę i dorzuciłem do garnka z wywarem. Gotowałem chwilę po czym doprawiłem zupę wędzoną papryką, ciemnym cukrem trzcinowym i solą.
Podawałem przy jesiennych chłodach i ołowianym niebie ze świderkami i kleksem, no - dwoma, śmietany. Lubię to.

Add post to Blinklist Add post to Blogmarks Add post to del.icio.us Digg this! Add post to My Web 2.0 Add post to Newsvine Add post to Reddit Add post to Simpy Who's linking to this post?

Pikantno-słodkie leczo ze słonymi tortilla chips 30 Sep 2012 7:31 AM (12 years ago)

Wracając przedwczoraj ze spaceru schowałem się pod drzewem przed nagłą ulewą. Rude kasztany rozbijając się o chodnik co chwilę afiszowały, że nie są z kauczuku - odbijały się od bruku ledwie dwa razy, a i to nieznacznie.


Jesień.

Wspominanego dnia rano ugotowałem pikantno-słodkie leczo. Po spacerze nałożyłem dużą chochlę sosu do małej miski i trzymając ciepłe naczynie w zmarzniętej ręce wyjadałem czerwony zanurzając w nim słone chipsy.



Pikantno-słodkie leczo ze słonymi tortilla chips

20 dag surowego boczku
średnia słodka czerwona cebula
1 zielona,
1 czerwona,
2 żółte papryki
kilogram, albo i jeszcze więcej, dojrzałych pomidorów
łyżka koncentratu pomidorowego
(w sezonie pozapomidorowym 2 puszki pomidorów)
mała puszka kukurydzy
2 łyżki octu balsamicznego
chilli
oregano, sól, cukier do smaku

opakowanie tortilla chips

Boczek pokroiłem w paski, cebulę w kostkę, podsmażyłem na głębokiej patelni. Dodałem pokrojone papryki i smażyłem jeszcze chwilę. Sparzyłem pomidory, obrałem ze skóry i grubo pokroiłem usuwając wcześniej gniazda nasienne. Przełożyłem pomidory na patelnię.
Gotowałem całość do miękkości warzyw. Na koniec dorzuciłem odcedzoną na sicie kukurydzę. Wymieszałem i doprawiłem całość octem balsamicznym, solą, cukrem, oregano, pikantnych chilli.
Podałem z solonymi tortilla chips.


***
W ostatnim odcinku programu przygotowywałem suflet czekoladowy z kremem angielskim (przepis tutaj). Konkurencję wspominam tak:

Produkt, z którym mieliśmy pracować w drugiej konkurencji wybierał Miłosz. Pomysłowość produkcji programu MasterChef jest duża więc specjalnie nie zastanawiałem się wcześniej z czym przyjdzie mi się mierzyć. Z zaproponowanych składników, które stanowić miały podstawę deseru, Miłosz wskazał czekoladę - bardzo wdzięczny temat. Wdzięczny, aczkolwiek trudny, gdy pod ręką nie ma wagi lub czasu na odmierzanie składników ‘na oko’, by wyczarować dobry deser metodą prób i błędów.

Pierwszą wizytę w spiżarni wspominam jako stresującą ale także, po wszystkim, bardzo zabawną. W dzikim szale podbijanym przez stres, rozgorączkowane i rozgorączkowani, nie mając pojęcia w którą stronę się udać i gdzie rozlokowane są niezbędne składniki i sprzęty zdarzało się, że pokrywki garnków latały nad kamerami, przytwierdzone do półek miksery brane były siłą, dosłownie wyrywane spiżarnianym meblom. Scena komediowa, po całym dniu wspominana ze łzami śmiechu w oczach.

Konkurencja przyniosła kolejną porcję emocji. Czas gotowania biegł jak szalony. Macie pół godziny, macie piętnaście minut… minutę? Całe szczęście udało mi się zważyć czyny na zamiary więc gorący suflet czekoladowy z waniliowym kremem trafił na talerz na moment przed donośnym ‘stop’ jury. Szybki ogląd dań z innych stanowisk, degustacja i werdykt...

Oczekiwanie na werdykt nie pozbawiło napięcia. Postawione przed nami zadanie wymagało przygotowania jednej porcji deseru. Stawiałem na podeście suflet nie będąc przekonanym czy jest smaczny i ma odpowiednią konsystencję po tym jak wszystkie składniki łączyłem kierując się bardziej nadzieją i wyczuciem niż rozumem, zwłaszcza że w trakcie konkurencji zmieniłem pomysł na danie. Szczęśliwie dla mnie test smaku wypadł pomyślnie. Niestety nie wszystkim udało się przekonać do siebie skład jurorski tym, co znalazło się na talerzach.

Ledwie powiedzieliśmy sobie ‘cześć, gratuluję finału’, a już przyszło się żegnać z Michałem i Moniką. Zawsze gdy z towarzystwa odchodzi osoba, z którą przyjemnie spędza się czas, która ma podobną pasję przynoszącą dużą satysfakcję, inne doświadczenia, którymi ze względu na charakter chętnie się dzieli - pozostaje niedosyt. Wiem jednak, że Monika i Michał nie raz jeszcze zauważą błysk zadowolenia i uciechy w oczach osób, którym serwować będą własne dania czego im bardzo życzę.

Dla mnie to największa zapłata za przyjemność przy garnkach i patelniach.

***
Suflety z przepisu rosną ponad kokilki. Suflet w programie też urósł tylko fotograf nie zdążył zrobić zdjęcia, gdy jeszcze był gorący i w pełnej krasie...

***
Ugotowałem dzisiaj 4 litry bulionu. Zapowiada się w kolejnym tygodniu kilka blotek z zupami. Jesień wybrała.

Przyjemności wiele!
Mich

Add post to Blinklist Add post to Blogmarks Add post to del.icio.us Digg this! Add post to My Web 2.0 Add post to Newsvine Add post to Reddit Add post to Simpy Who's linking to this post?

Fasolka szparagowa z morelami 21 Sep 2012 5:25 AM (12 years ago)

Dni pędzą w tempie zawrotnym, nie wiadomo kiedy przyszła jesień, pogoda barowa i chłodne wieczory. Jeszcze chwila i znów będą nowalijki, jak tak dalej pójdzie... Wcześniej zacznie się sezon na kulturę, stanie w kolejkach po wejściówki i rękawiczki, a w domu zagoszczą rozgrzewające zupy i koce, pod którymi najlepiej się czyta i ogląda filmy.


Na przekór pogodzie danie wyglądem wiosenne, podszyte jednak końcem lata. W sklepie zobaczyłem piękniepomarańczowe (lubię ten kolor) morele. Przyszedł mi pomysł na proste połączenie. Całkiem ładna i pyszna ta podszewka.



Fasolka szparagowa z morelami
Składniki na 2 porcje:
2 duże garście zielonej fasolki szparagowej
2 duże garście żółtej fasolki
garść suszonych, miękkich moreli
sok z 1 cytryny
oliwa z oliwek o wyrazistym smaku
sól

Pokroiłem morele, przełożyłem do małej miski i zalazłem sokiem z cytryny. Odstawiłem.
Nastawiłem gar wody na gaz. Fasolkę umyłem, obciąłem końce. Wrzątek dobrze osoliłem, wrzuciłem fasolkę. Gotowałem 3 minuty, po czym odcedziłem na durszlaku.
Do moreli dodałem kilka łyżek oliwy z oliwek, wymieszałem.

Na talerzu ułożyłem fasolkę, polałem przygotowaną cytryną z oliwą i morelami. Zjadłem od razu, parujące.

***

Wyjeżdżam jutro na tydzień załatwiać formalności i wyjaśniać mandat za brak ubezpieczenia w niderlandzkiej odmianie NFZ. Zapowiadają się spokojne dni i trochę więcej wolnego (najprawdopodobniej z internetu korzystał będę tylko z doskoku). Jeśli wszystko dobrze się ułoży a moja karta do biblioteki publicznej jeszcze działa wypożyczę stos książek kucharskich. Będę je wertował rozumiejąc (jak zwykle) co dziesiąte słowo, sugerując się obrazkami. Dla chcącego nic trudnego - słowniki i internet czasem przydają się do 'wyższych celów'.

***

Przed Wami, przynajmniej oglądającymi Wami, nowy odcinek programu MasterChef. Myślę, że będziecie mieć dużo przyjemności z obrazka, wyzwania były niemałe. Sam jestem ciekaw co znajdzie się na ekranie. Zdradzić mogę, że... było ciekawie [co za zdrada!].

Jestem w finale programu, co mnie bardzo cieszy. Do tej pory nie mogę uwierzyć, że 'się' udało. To nie żadna kokieteria - na każdym etapie ścigałem się najbardziej ze sobą.

Macie ochotę poczytać o daniach, które przygotowałem w programie? Był to chips parmezanowy z łososiem, jajkiem i pomarańczowym sosem holenderskim KLIK, później smażone ravioli KLIK. Mogę podzielić się tym, co miałem w głowie wymyślając 'ten dań' za który otrzymałem 'fartucha'.

Nie miałem nic do stracenia idąc na precasting, z precastingu na casting, stamtąd do cebuli i jajka. Tym sposobem znalazłem się tutaj:


Dużo było momentów radości w całej zabawie. Cieszę się na przykład, że mam wszystkie palce po worku cebuli na czas, przed kamerami...

Bardzo chętnie poczytam o Waszych wrażeniach z najbliższego odcinka, ale i poprzednich - w komentarzach na Aromatycznym czy na facebooku. Tu: KLIK można 'mnie polubić' i komentować.
Facebook jest dla mnie mniej zobowiązujący, pewnie przez krótkie formy i szybszą wymianę myśli.

Przyjemności wiele!
-m-

Add post to Blinklist Add post to Blogmarks Add post to del.icio.us Digg this! Add post to My Web 2.0 Add post to Newsvine Add post to Reddit Add post to Simpy Who's linking to this post?

Pasty do chleba bo gość w dom 18 Sep 2012 10:25 PM (12 years ago)

Z gośćmi umówiony byłem na długo przed dziewiątą, przygotowania okołokolacyjne zacząłem więc już wczesnym popołudniem. Niby nie dużo pracy ale przy leniwej niedzieli robota w kuchni się słodko wlecze i powłóczy nogami. Tfu, rękoma! Sam relaks... o ile się człowiek nie skaleczy. Jak na ironię losu - nóż zsunął się po pestce śliwki - teraz na prawym kciuku będę miał ślad powęgierkowy na stałe.

Menu miało być niezobowiązujące, w sam raz do lampki wina i rozmowy. Przekąski, zakąski. Skończyło się na dwóch pastach do grzanek, sałatce i kruchym ze śliwkami do wieczornej kawy.



Pasta bakłażanowa
Składniki:
2 duże bakłażany
1 czerwona papryka
mała główka czosnku
sól
oliwa z oliwek
mielona wędzona papryka
czarnuszka

Piekarnik rozgrzałem do 190 stopni C.

Bakłażany przekroiłem wzdłuż na 4 części, ponacinałem lekko od strony miąższu i z całą papryką oraz ząbkami czosnku oddzielonymi tylko od główki, nieobranymi, ułożyłem na dużej blasze piekarnika. Bakłażany skropiłem lekko oliwą i delikatnie osoliłem. Wstawiłem do pieca.
Warzywa piekłem do miękkości, obracając co jakiś czas. Bakłażan od soli tracił wodę ale miejscami nabierał koloru, podobnie jak papryka.

Po pieczeniu warzywa ostudziłem przekładając do miski, paprykę odstawiłem do ostudzenia w foliowym worku. Kawałki bakłażanów obrałem ze skórki, 2 zostały w całości. Paprykę również obrałem ze skóry, oczyściłem z pestek. Miękki czosnek wyjąłem z naturalnej otuliny.
Całość zblendowałem doprawiając wędzoną papryką i dosalając do smaku.
Przełożyłem do miski, polałem odrobiną oliwą z oliwek, znów posypałem papryką i czarnuszką. Schłodziłem w lodówce.


Przepraszam za zdjęcie - zrobione jest telefonem - pozostałości pokolacyjne


Pasta z kurzych wątróbek
1/2 kg kurzych wątróbek
ok. 400 ml bulionu
150 g masła o temperaturze pokojowej
duża biała cebula
łyżka kaparów
sól
duża garść ziaren słonecznika
szczypiorek

Wątróbki oczyściłem z błon i ścięgien, gotowałem w bulionie przez ok 25 min. Odstawiłem do ostudzenia.
Na łyżce masła zesmażyłem na złoto pokrojoną w kostkę cebulę.
Wątróbki w odrobinie bulionu, w którym były gotowane zblendowałem razem z przygotowaną cebulą i kaparami. Do masy dodałem masło, wymieszałem dokładnie. Dosoliłem do smaku.
Ziarna uprażyłem na suchej patelni, szczypiorek drobno pokroiłem.
Gotową pastę przełożyłem do miski, posypałem dobrze szczypiorkiem i słonecznikiem, schłodziłem przed podaniem (schłodzona pasta, przez zawartość masła, robi się bardziej gęsta).

Przepis na sałatkę makaronową z łososiem, czerwoną papryką i brokułami: KLIK

Ciasto kruche przygotowałem w klasycznych proporcjach 3 części mąki, 2 części zimnego masła, 1 część cukru, dodałem żółtko, łyżkę zimnej wody. Schłodziłem, rozwałkowałem, ułożyłem na blasze, schłodziłem. Połówki śliwek ułożyłem na cieście, osłodziłem jasnym cukrem trzcinowym. Piekłem w nagrzanym piekarniku do zarumienienia.


***

Miny współbiesiadników a nawet komentarze świadczyły o tym, że smakowało.
Pasta z bakłażana z dodatkiem pieczonej papryki i słodkiego pieczonego czosnku jest dużo delikatniejsza w smaku niż ta z kurzych wątróbek - bardzo wyrazista, przez co dobrze współgrająca z ciemnym, ciężkim pieczywem.


***

Zapraszam na facebook KLIK
Przyjemności!

Add post to Blinklist Add post to Blogmarks Add post to del.icio.us Digg this! Add post to My Web 2.0 Add post to Newsvine Add post to Reddit Add post to Simpy Who's linking to this post?

Życiowe nieprzewidywalności 11 Sep 2012 1:48 AM (12 years ago)

Doprawdy potrafi mnie życie zaskoczyć. Jak bardzo - wiem tylko ja sam, chociaż przygodom staram się pomagać jak mogę.



23 marca 2010 roku pisałem "Jechał Warszawską Koleją Dojazdową "dumny niczym świnia w taksówce", jak mówi Marcin i mama Marcina. Kilkadziesiąt minut wcześniej złożył wypowiedzenie umowy o pracę na czas nieokreślony [w korporacji]. Jeszcze miesiąc i zapomni o ostatnich prawie siedmiu latach pracy bez satysfakcji. Może ludzie ciekawi, a i w komforcie żył od pierwszego do ostatniego dnia każdego miesiąca. Bagatela 80 miesięcy.Wystawi się na znane i nieznane. Niech się sprawdzi lub sczeźnie."
Poszedłem w maksymę jak w tango.

Prawie cztery lata temu, nie licząc kwartału, założyłem Aromatyczny i wisiałem na blogu przez czas jakiś publikując, czasem blog wisiał mi albo na mnie, bym w końcu mógł do niego powrócić, co niniejszym czynię. Wiele okoliczności złożyło się na ten powrót, jedna, ostatnia w szczególności.

Michał Muskała fot. TVN
źródło zdjęcia KLIK

Spotkało mnie w ostatnim czasie, zaraz po przyjeździe ze stypendium w Holandii, dużo radości. Ledwie wyprowadziłem się z malutkiego pokoju, który wynajmowałem w brudnej studenckiej kamienicy czystego, zachodniego miasta a znalazłem się... na małym ekranie stacji TVN. W reklamowaniu i zachwalaniu siebie są lepsi niż ja więc tylko osoby, które miałem okazję, w dużej mierze przyjemność, poznać osobiście potrafiły skojarzyć, gdzie zniknąłem w sezonie ogórkowym. Potrafiły, bo rozpoznały we mnie jednego z uczestników castingu pierwszego odcinka programu MasterChef. Dostałem od jury trzy razy 'tak', gram więc dalej.


MasterChef jury
źródło zdjęcia KLIK

Nadszedł moment, w którym przedstawiam się Wam z imienia i nazwiska. Od razu nakreślę palącą kwestię, spotkałem się już z krytyką wprost. Krytyką, że jestem 'jedynie chłopcem bez węchu' dlatego nadaję się do kulinarnego show jakim jest MasterChef.
Mam ochotę osobom, którym tego typu podsumowania przychodzą do głowy zadać pytanie:
- Zazdrościsz?
Jeśli komukolwiek intencyjnie marzy się przejażdżka jedenastu metrów na masce samochodu, po tym jak rozpędzone auto skosi go/ją z nóg na środku jezdni to raczej nie myśli o występach publicznych. Nie miałem intencji, by wjechał we mnie samochód - serio, lubię żyć.
Jestem chłopcem bez węchu [ze słabym węchem] po wypadku sprzed dwóch lat, jestem przyjacielem, synem, wnukiem, bratem, kucharzem kiedy gotuję, studentem gdy studiuję, czytelnikiem gdy czytam, 'matką, żoną i kochanką' nie jestem... mam wiele etykiet. Telewizja rządzi się swoimi prawami, wybrała jedną kartę chociaż wachlarz może jeszcze poszerzyć. Jestem spójny bo jestem sobą. Lubię gotować i mam nadzieję przekuć pasję na zawód i zrealizować nieśmiałe marzenia. Mama nauczyła mnie nie zazdrościć.

Ogarnianie życia na pudełkach i walizkach nie jest łatwe ale powrót do Warszawy mam już za sobą. Pomieszkuję na razie, organizuję, rozglądam się i szukam. Korzystam z chwil, gotuję, jak zawsze. Dziękuję Wam za wymianę doświadczeń i możliwość podglądania Was przez blogi. To wszystko złożyło się na wielką przygodę i było cenną nauką.


Róbmy swoje.

Michał Muskała


PS Sprawy organizacyjne małe i duże:
x Aromatyczny wzbogaciłem o tekstowe wyimki z blogu "koszt miernoty", który prowadziłem będąc na kursie językowym we Włoszech dwa lata temu [tag: koszt miernoty]
x Dodałem również kulinarne blotki z Holandii sprzed kilku miesięcy z greedymich.blogspot.com [tag: greedymich] - wracam na stałe do Aromatycznego. Nazwa po wypadku wydała mi się ironią i chichotem losu, nie mogłem sobie poradzić z powrotem w stare kąty. Po długim czasie anonsuje jednak, że jestem na nowo na swoim.
x Zachowałem chronologię wpisów
x Wzbogaciłem dostęp: AROMATYCZNY.COM

x Dziękuję Basi z Kulinarnej Mekki za wyróżnienie "versatile blogger award" KLIK; nie lubię łańcuszków a faktów o mnie na blogu co nie miara. Pozdrowienia gorące!

Zapraszam do mojego profilu na facebooku - Michał Muskała; blotki z Aromatycznego będę zamieszczał w tym właśnie miejscu


Add post to Blinklist Add post to Blogmarks Add post to del.icio.us Digg this! Add post to My Web 2.0 Add post to Newsvine Add post to Reddit Add post to Simpy Who's linking to this post?

Smażony camembert z suszoną śliwką 15 Jun 2012 4:00 AM (12 years ago)


Załatwiam ostatnie sprawy, powoli pakuję dobytki, częściej okazyjne zdobytki. Mój niewielki, wynajęty pokój robi się coraz bardziej pusty, przestronny. Niedługo przyjdzie mi przeprowadzić się w nowe miejsce, szukać nowych kątów, poznawać nowe ulice. Ekscytująca perspektywa choć brak jasności celu lekko paraliżujący. Będzie dobrze, komu ma być lepiej? - powtarzam sobie od wielu lat. Ocieplę nowe miejsce, zachowam wspomnienia i będę miał nowe kadry.



Wcześniej zobaczę się z babcią, poproszę o wspólne gotowanie czy pieczenie, może zrobimy górę pierogów albo pyzy? Usiądziemy przy stole nakrytym ceratą, będziemy się śmiać, wspominać, kolejny raz usłyszę 'że głupi jestem', kiedy dosadnie z czegoś zażartuję. Po śmiechu babcia poprawi palcem wskazującym zsunięte okulary. Kolejny też raz usłyszę, że nie ma sensu dodawać tyle masła ile jest w przepisie, ani jajek, "kiedyś nie mieliśmy tyle masła i jajek a też piekliśmy ciasto drożdżowe". No tak, ja mam tendencję do dodawania więcej masła niż w przepisie...
Ostatni raz słyszałem się z babcią zaraz po zrobieniu sosu karmelowego. Pamiętam dobrze, bo na pytanie co jadłem  na kolację odpowiedziałem, że łyżkami wyjadałem z garnka karmel. Usłyszałem, że "kiedyś też żeśmy taki robili, wylewaliśmy na blachę. Potem się kroiło i jadło takie cukierki. Kiedyś nie było cukierków jak teraz." - Wiem babciu, wiem.
Może uda mi się spisać podczas pobytu kilka przepisów. Nie widzieliśmy się w końcu dziesięć miesięcy, może wystarczy mi uzbieranej cierpliwości do zapisywania niezapisywalnego a babci do tłumaczeń.


Smażony camembert z suszoną śliwką
Camembert fritto con prugne
Fried camembert with dried plums

2 porcje
Składniki:
1 krążek sera camembert (250 g)
garść suszonych śliwek (6-8 sztuk)
małe jajko
szczypta białego pieprzu, soli

olej do smażenia (użyłem słonecznikowego)

Camembert schłodziłem w lodówce (można na kilka minut, dla łatwiejszego krojenia włożyć ser do zamrażalnika). Przekroiłem w poprzek. W jednej połowie, w miąższu, małą łyżeczką zrobiłem kilka zagłębień, w które włożyłem śliwki. Zamknąłem ser ponownie drugą połową.
W głębokim talerzu rozmieszałem jajko dodając szczyptę białego pieprzu i soli.
Podgrzałem olej na patelni. Camembert delikatnie otoczyłem w jajku i przełożyłem na rozgrzany tłuszcz.
Łopatką, po kilku minutach smażenia na średnim gazie przewróciłem krążek i zarumieniłem od spodu.
Przekroiłem, podałem z grzankami.
Bardzo dobrze w serze sprawdzają się również suszone morele. Do smażonego camembert'a dobrym dodatkiem są gotowane ziemniaki.

Add post to Blinklist Add post to Blogmarks Add post to del.icio.us Digg this! Add post to My Web 2.0 Add post to Newsvine Add post to Reddit Add post to Simpy Who's linking to this post?

Placki jogurtowe z suszoną śliwką 13 Jun 2012 2:30 AM (12 years ago)


Jestem w fazie mleczo-jajeczno-mącznej. W ciągu ostatnich siedmiu dni dwa razy robiłem górę naleśników, nie wiadomo kiedy zniknęły. Miałem ochotę na naleśnika i dzisiaj, na drugie śniadanie. Zadowolony poszedłem do kuchni ze swoim przyjacielem mikserem. Nie będę wdawał się w temat komfortu mieszkania w kamienicy studenckiej i dzielenia kuchni z osobami, z którymi w 'normalnych' warunkach nie miałbym kontaktu. Nie ma usprawiedliwienia dla udawania, że bałagan robi się sam, dla totalnego lenistwa też. Przyjąłem, że miejscem mojego miksera jest biurko. Leży obok papieru do drukarki, zszywek do zszywacza, taśmy i ładowarki do telefonu. W kuchni, wracając do jedzenia, okazało się że nie mam mleka, a i przypomniałem sobie o pustym ostatnio blogu. Nie żebym nie gotował - były tzatziki, sernik na zimno, rosół, smażony camembert... tylko do aparatu wydawało mi się daleko. Na dzisiejsze drugie śniadanie powstały placki.


W prostych plackach na jogurcie suszone śliwki bardzo dobrze oddały co mają najlepsze - słodycz podbitą lekką kwasowością i ciężki śliwkowy aromat.


Placki jogurtowe z suszoną śliwką
Pancakes allo yogurt con prugne secche
Yogurt pancakes with dried plums

1 duża porcja
Składniki:
1 jajko
4 duże łyżki jogurtu naturalnego (użyłem pełnotłustego)
3 łyżki wody
1 łyżka cukru kryształu
4 pełne, 'z górką', łyżki mąki
łyżeczka proszku do pieczenia
szczypta soli
mała garść suszonych śliwek

olej do smażenia

Wszystkie składniki, prócz śliwek, wlałem/wsypałem do miski. Połączyłem przy pomocy miksera (minuta). Powstało ciasto o konsystencji bardziej zwartej niż ciasto naleśnikowe. Odstawiłem na 5 minut. W tym czasie pokroiłem drobno suszone śliwki, rozgrzałem na patelni olej.
Dodałem śliwki do ciasta, wmieszałem. Malutką chochelką wlewałem ciasto na patelnię. Placki smażyłem na średnim gazie z obu stron zaledwie moment, do zarumienienia.
Gdybym miał cukier puder posypałbym lekko placki po wierzchu. Nie miałem, a i tak mi bardzo smakowało.

Add post to Blinklist Add post to Blogmarks Add post to del.icio.us Digg this! Add post to My Web 2.0 Add post to Newsvine Add post to Reddit Add post to Simpy Who's linking to this post?

Sos karmelowy 6 Jun 2012 9:30 AM (12 years ago)


Nie mogłem odmówić sobie sosu karmelowego po obejrzeniu 'Karmelu'. Przegryzam słone precle pisząc te słowa. Zanim drobne brązowe obwarzanki znikną w ustach zanurzam i oblepiam je w gęstym, ciągnącym się niczym wnętrze krówek sosie. Kolejno jeden za drugim. Popijam cydrem o posmaku pieczonych jabłek.
Szybko czas płynie gdzieś daleko. U mnie teraz i tu. Nie mam czasu na myślenie o czasie.




Sos karmelowy
Salsa caramello
Caramel sauce
ok 200 ml

Składniki:
szklanka (250ml) białego cukru
100 ml wody

150 ml śmietanki kremowej (ok 30% tłuszczu)
duża łyżka masła
ziarenka z połowy laski wanilii (można pominąć)

Do rondla wsypałem cukier, wlałem wodę. Postawiłem rondel na średnim gazie. Delikatnie, mocząc pędzelek w wodzie zebrałem kilka ziarenek cukru, które osadziły się na ściankach (każde pozostawione ziarenko cukru może spowodować, że przy gotowaniu całość nieodwracalnie się skrystalizuje). Pozostawiłem rondel na gazie do czasu, gdy cukier zaczął się karmelizować - przybierać jasno złotą barwę. Bardzo lekko poruszałem rondlem mieszając w ten sposób bulgoczący i przybierający coraz bardziej nasyconą barwę karmel (od postawienia garnka na gazie minęły ok 4 minuty). Przelałem śmietankę do szklanki, w stan gotowości postawiłem łyżkę o długim trzonku. Kiedy karmel przybrał kolor bursztynu zdjąłem garnek z ognia. Wlałem połowę śmietanki szybko mieszając, uważając by się nie sparzyć. Szybko dolałem resztę śmietanki.
Do karmelu dodałem dużą łyżkę masła i ziarenka zebrane z rozkrojonej połowy laski wanilii.

Sos karmelowy przygotowałem w głębokim rondlu, to ważne, bo karmel jest bardzo gorący a przy wlewaniu śmietanki całość unosi się bulgocząc. Przygotowanie sosu można zobaczyć na filmach na youtube, na przykład tu.

Sos świetnie nadaje się do owoców, gofrów, naleśników. Osobiście jednak przepadam za połączeniem sosu karmelowego ze słonymi paluszkami czy preclami.

Add post to Blinklist Add post to Blogmarks Add post to del.icio.us Digg this! Add post to My Web 2.0 Add post to Newsvine Add post to Reddit Add post to Simpy Who's linking to this post?

Polędwiczki wieprzowe z warzywami z grilla 5 Jun 2012 10:00 AM (12 years ago)


Obejrzałem wczoraj "Karmel", dzisiaj obejrzałem "Inside Job" /Szwindel: Anatomia krysysu/. Pierwszy film o relacjach międzyludzkich, drugi też. Bardzo różnych relacjach. Muszę przyznać, że zdecydowanie bliżej mi do garnków z karmelem w Bejrucie niż bańki finansowej w Nowym Jorku.

Przechodziłem wczoraj w deszczu obok małego sklepu, w którym właścicielka, na miejscu, tworzy patchworki. Stałem jak zaczarowany przed oknem przyglądając się haftom krzyżykowym w przygaszonym świetle, narzutom, gotowym poszewkom. Regały ustawione wzdłuż ścian obłożone były belami różnych materiałów, najczęściej w drobne wzorki. Nie wszedłem do środka. Właścicielka kręciła się po sklepo-pracowni, widziałem zza szyby.
Fascynuje mnie rzemiosło.



Polędwiczki wieprzowe z warzywami z grilla
Filetto di maiale con verdure alla griglia
Grilled pork tenderloin with vegetables

2 porcje
Składniki:
400 g polędwiczek wieprzowych

Marynata:
3 łyżki jasnego sosu sojowego
2 łyżki oleju
ząbek czosnku przeciśnięty przez praskę
łyżeczka startego na tarce korzenia imbiru
łyżeczka cukru

Duża czerwona cebula
Żółta i czerwona papryka
Mała cukinia
150 ml białego wina

Pół cytryny

Polędwiczki pokroiłem w dużą kostkę, zalałem marynatą, odstawiłem na 15 minut.
W tym czasie pokroiłem grubo warzywa.

Kawałki mięsa nakłułem na kijki do szaszłyków, smażyłem na suchej patelni grillowej do zarumieniania. Obracałem dwukrotnie. Gdy mięso było gotowe przełożyłem je na talerz.
Warzywa wrzuciłem na rozgrzaną po smażeniu mięsa patelnię, podlałem winem i szybko wymieszałem zbierając aromaty, które przywarły do dna patelni. Grillowałem krótko. Warzywa podałem obficie skropione sokiem z cytryny, obok szaszłyków, ze smażonymi w talarkach ziemniakami.

Add post to Blinklist Add post to Blogmarks Add post to del.icio.us Digg this! Add post to My Web 2.0 Add post to Newsvine Add post to Reddit Add post to Simpy Who's linking to this post?

Naleśniki 4 Jun 2012 10:00 AM (12 years ago)


Naleśniki nieustannie kojarzą mi się z dzieciństwem. Wielokrotnie rano budziłem się, gdy mama włączała mikser do przygotowania naleśników na śniadanie. Wczesnym latem jadłem je z bratem polane śmietaną i zmiksowanymi truskawkami. Gdy nie było truskawek przekładaliśmy naleśniki serem ze śmietaną i cukrem (czasem z dodatkiem surowego żółtka), dżemami, konfiturami, powidłami. Rzadko jedliśmy naleśniki wytrawne.
Najbardziej lubię placki przełożone ulubioną konfiturą śliwkową od babci Stefci, ze śmietaną. Bardzo lubię też i często robię naleśniki z odrobiną suchego maku i startą skórką z cytryny w cieście. Świetnie pasuje do nich dżem morelowy.

Słodycz smażonych naleśników niesie się po świecie wodząc za nosy. Nie potrafię się jej oprzeć.

Gotowanie dla przyjemności lubię najwięcej.

Ciasto naleśnikowe zawsze przygotowuję 'na oko', dzisiaj podaję moje dzisiejsze proporcje składników. Wieczorem dopadła mnie pokusa na mały, niezobowiązujący w przygotowaniu podwieczorek.


Naleśniki
Crêpes

2 porcje - 6 naleśników
Składniki:
szklanka mąki (200 ml)
1 jajko
szklanka mleka (użyłem półtłustego)
pół szklanki cydru (użyłem Strongbow Gold o posmaku pieczonych jabłek)
łyżka rozpuszczonego na patelni masła
szczypta soli

Wszystkie składniki szybko połączyłem przy pomocy miksera. Odstawiłem ciasto na 15 minut.

Patelnię dobrze podgrzałem (z pozostałym po rozpuszczeniu masła do ciasta naleśnikowego filtrem tłuszczu). Wlewałem ciasto chochelką, rozprowadzałem kołysząc patelnią. Smażyłem każdy naleśnik z obu stron do zarumienienia, nie dodając więcej tłuszczu.

Naleśniki złożyłem, przekładając lekkim dżemem figowym (użyłem Bonne Maman). Podsmażyłem gotowe placki na niewielkiej ilości masła. Podałem sobie z łyżką jogurtu greckiego i płatkami migdałów.

Niebo w gębie.

Add post to Blinklist Add post to Blogmarks Add post to del.icio.us Digg this! Add post to My Web 2.0 Add post to Newsvine Add post to Reddit Add post to Simpy Who's linking to this post?

Młoda kapusta 1 Jun 2012 12:30 PM (12 years ago)


Gotuję zwykle jedną porcję, czasem dwie. Nie lubię przygotowywać dużych ilości jedzenia z kilku powodów. Przede wszystkim mam do dyspozycji niewiele miejsca na przechowywanie - mam malutką lodówkę, jestem w posiadaniu braku zamrażalnika. Nie przepadam za odgrzewaniem dań skoro w podobnym czasie mogę ugotować od nowa coś innego. Nie lubię w końcu jeść wiele razy jednego posiłku, a skoro staram się nie wyrzucać jedzenia dojadanie ostatków mam nieuniknione... zwyczajnie, i po wtóre, brakuje mi gotowania, gdy wszystko czeka 'tylko' na odgrzanie.

Zdarza mi się tym sposobem trzy razy dziennie myć patelnię i garnki. Dobrze, że nie mam żadnych problemów ze sprzątaniem po sobie. Kuchnia w innym wypadku mogłaby kojarzyć się raczej z salą tortur niż przyjemnościami.


Z kapustą było inaczej. Kapustę jadłem trzy ostatnie dni w porze obiadowo-kolacyjnej, nie znudziła mi się. Gdy przychodzi wiosna, widzę młodą kapustę, prężące się, bogate w soki, słodkie marchewki i pęczki koperku w zachęcającym, koperkowym odcieniu zieleni mam ochotę na wiosenną, młodą (w przeciwieństwie do mnie - nie oddam moich doświadczeń!) rozpustę.*


Młoda kapusta
Cavolo cotto
Cooked cabbage

4 porcje
Składniki:
mała główka młodej, białej kapusty (moja ważyła prawie 1,5 kg)
średnia szalotka
2 łyżki oliwy
łyżka masła
średnia marchew
pół strąka słodkiej papryki
duża szczypta soli
szczypta grubo mielonego czarnego pieprzu
2 dojrzałe obrane pomidory/pół puszki pomidorów (użyłem pomidorów z puszki)
pół cytryny
pół pęczka koperku

Kapustę przekroiłem na pół, wyciąłem twardy głąb. Poszatkowałem. Lubię szatkować na większe kawałki, kapusta pokrojona drobno szybciej się jednak gotuje.
Na oliwie i maśle, na małym ogniu, podsmażyłem drobno pokrojoną szalotkę. Partiami dodawałem do garnka kapustę, od czasu do czasu całość mieszając. Obraną marchew starłem na tarce jarzynowej, dodałem do kapusty, podobnie z drobno pokrojoną słodką papryką. Posoliłem, dodałem pieprz.
Po ok. 15-20 minutach dodałem pół puszki pomidorów i sok z połowy cytryny. Gotowałem jeszcze kilkanaście minut do miękkości kapusty. Jeśli kapusta puści za mało soku można dodać pół szklanki wody.
Na koniec dorzuciłem poszatkowany koperek, dokładnie wymieszałem.
Podałem gorącą kapustę z pieczywem.

Z okazji dnia dziecka dostałem dzisiaj od mamy sms: (...) jesteś już duży (i to jaki duży) ale z okazji dnia dzieciuchów życzę Ci dużo, dużo uśmiechu i wiele radości. Baloników na druciku!
Odpisałem: Jestem tak duży, że z balonikami na druciku to sobie mogę... iść co najwyżej na paradę.
Od taty dostałem malutki zestaw kredek do szkicowania w metalowym pudełku, który upatrzyłem w ulubionym sklepie w Tilburgu. Kretki/Sztabki w kolorach: smoła, szaro-niebieskie niebo, chmury/białe kamienice Amsterdamu, brudny mur, świeża cegła nowobogackich, wypalona glina.

Add post to Blinklist Add post to Blogmarks Add post to del.icio.us Digg this! Add post to My Web 2.0 Add post to Newsvine Add post to Reddit Add post to Simpy Who's linking to this post?

Spaghetti al limone 29 May 2012 3:30 AM (12 years ago)


Kiedy przychodzi ochota na pastę niewiele potrzeba, by zaspokoić oczekiwania podniebienia.


Przeglądałem dzisiaj blogi kulinarne, których nie znałem. Przenosiłem się drobnym ruchem ręki i skurczami skomplikowanej struktury mięśni, gdy z mózgu płynął sygnał do kliknięca, do kilku obcych kuchni. W Polsce, na świecie... Nie mogę nadziwić się jak wszystko jest inne, od kiedy byłem dzieckiem. To nie sentymenty ani wzdychanie nad rzeczywistością, której nie ma i nigdy nie było. Jestem w ciągłym oniemieniu, nieustannie się dziwię.
Prawie dwadzieścia lat temu kasety magnetofonowe służyły sąsiadom/tkom do wgrywania gier typu 'kulki' do szarej klawiatury dumniej nazwanej Atari. Nie miałem komputera do czasu osiągnięcia prawnie uregulowanego progu dorosłości. Fascynowały mnie jednak zawsze nowinki techniczne. Jako nastolatek kupowałem z odkładanego kieszonkowego prasę im poświęconą. W jednym z numerów prezentowany był na okładce aparat cyfrowy na dyskietki. Ile zdjęć można było zapisać na 3,5 calowej dyskietce? Pewnie kilka, marnej jakości. Moich ówczesnych podziwów nad sprzętem nie było końca. Pamiętam dobry żart z późnego dzieciństwa - 'zgraj internet na dyskietkę!'. Nie pamiętam za to, w jaki sposób w domu znalazła się pierwsza standardowa klawiatura komputerowa. Może ktoś wyrzucał, wyrzucała i dostałem? Wpisywałem swoje imię i nazwisko udając, że piszę bezwzrokowo.

Dziś dyskietek nie ma w powszechnym użyciu, Kodak zbankrutował, dzieci nie widzą połączenia między kasetą magnetofonową a ołówkiem, widzą między ekranem w ścianie a pieniędzmi. Nie korzystam z kaset, magnetofonów szpulowych, gramofonów. Dzisiaj piszę bezwzrokowo, używam z telefonu, który mieści w połączeniu z siecią wiedzę i doświadczenia milijonów. Gotuję makaron, fotografuję na brudnym tarasie graniczącym z kuchnią a Bliski Mi Michał, Sławka i Paulina w Krakowie, Ania i Małgosia na Pomorzu, Żaba w Szwajcarii, Ewelina, Kasia, Marcin w Warszawie i wiele, wiele, wiele innych osób, które znam i nie, z najdalszych zakątków spojrzy na to, co przygotowałem. Zawiesi oko na dostosowanych do czasów 'kulkach', dzisiaj nitkach.

Szansę dostałem, korzystam z rozdania. Szanse są różne. Karty, którymi gramy, przyjmujemy, często są nieporównywalne. Tak bardzo zajęci jesteśmy grą, skupieni, że w ogóle się nad tym nie zastanawiamy. Słusznie. Zatrzymuję się jednak często przed przed czerwonym światłem lub odjeżdżającym autobusem... bo mi się życiowo nie spieszy.
Leżałem przedwczoraj i wczoraj na ziemi na ogrodzonym skrawku placu zabaw-parku przy domu ciesząc się słoneczną pogodą. Lubię chodzić boso po trawie.


Spaghetti al limone
1 porcja
Składniki:
120-150 g spaghetti (świetnie sprawdzi się jajeczne)
1,5 łyżki oliwy z oliwek dobrej jakości, extra virgine
łyżka parmezanu
pół cytryny
łyżka białego wina
kilka czarnych oliwek
świeżo, grubo mielony czarny pieprz

Makaron ugotowałem w dobrze osolonym wrzątku al dente.
W czasie, gdy makaron się gotował do głębokiego talerza wlałem oliwę, dodałem parmezan, delikatnie startą skórkę z połowy wyszorowanej cytryny (najlepiej niewoskowanej), wkropiłem trochę cytrynowego soku, dodałem wino, pokrojone czarne oliwki (użyłem drylowanych ze słoiczka).

Odsączoną z wody na durszlaku pastę przełożyłem na talerz, dobrze wymieszałem dwoma widelcami z przygotowanym połączeniem pozostałych składników.
Posypałem gotowe danie odrobiną parmezanu i dobrze doprawiłem grubo mielonym pieprzem.
Do talerza świetnie pasuje schłodzone białe lub różowe wino.

Add post to Blinklist Add post to Blogmarks Add post to del.icio.us Digg this! Add post to My Web 2.0 Add post to Newsvine Add post to Reddit Add post to Simpy Who's linking to this post?

Czytam 27 May 2012 9:00 AM (12 years ago)


Polka zaprosiła mnie do zabawy. Nie lubię łańcuszków ale mocne wrażenie zrobił na mnie raport Biblioteki Narodowej na temat czytelnictwa więc chętnie przyłączam się do publicznych coming out'ów (wyjść 'z szafy/ukrycia') - tak, zdarza mi się czytać.



O jakiej porze dnia czytasz najchętniej?
Najczęściej i najchętniej czytam, kiedy mam ochotę. Czytania nie pojmuję w wąskiej kategorii czytania książek – czytam hasła reklamowe, ulotki, napisy na koszulkach, małe druczki na umowach, ceny, gazety, wyczytuję blogi i komentarze. Książki też. Bardziej od czytania kręci mnie myślenie o tym, co przeczytałem.

Gdzie czytasz?
Wszędzie – trudno zamknąć się na znaki.

Jaki rodzaj książek najchętniej czytasz?
Lubię książki, które dają do myślenia – naukowe, popularnonaukowe, kucharskie. Stosunkowo rzadko sięgam po beletrystykę chociaż mam ulubione pozycje i w tej dziedzinie. Nie jestem dobry w wyliczaniu minionych-ulubionych, dla ilustracji na szybko wymienię Hańbę Coetzee, Dziennik Złodzieja Geneta, Własny pokój (i nie tylko) Woolf, utwory Wilde’a… lubię Woolf za opisy, Wilde’a za poczucie humoru i bawienie się konwencją, Gombrowicza – patrz Wilde, Szymborską za trafność. Czytam/czytałem biografie Marii Curii-Skłodowskiej, Virginii Woolf, osób którymi w danym momencie się interesuję (aktualnie Pankowski). Często dostaję impuls, rekomendację, zwykle zupełnie przypadkowo i odkopuję informacje dotyczące danego/ej autora/ki. Niejednokrotnie jeden/a autor/ka pociągnął/ęła za sobą całą plejadę gwiazd i gwiazdeczek.

Jaką książkę ostatnio kupiłaś/dostałaś?
Ostatnią książką, którą kupiłem jest wywiad rzeka Tomasza Terlikowskiego z ks. Isakowiczem-Zaleskim „Chodzi mi tylko o prawdę”. Mnie chodzi o prawdę w konstruowaniu homoseksualnego Innego przez autora („oni”; „smutni panowie (i panie)”; „lobby”; „”radośni” samobójcy”) więc nie bieduję nad wydanymi złotówkami.
Ostatnio dostałem do przeczytania książkę, od której nie mogę się oderwać od wczoraj…

Co czytasz obecnie?
„Społeczne tworzenie ciała” Adama Buczkowskiego. Szalenie ciekawa pozycja. Autor skupia się na cywilizowaniu ciał (korzystając z kategorii płci kulturowych i biologicznych), ich racjonalizacji (medykalizacja!) i indywidualizowaniu. W rozdziale 2.2. Historia zapachu znalazłem ciekawe wątki, którymi podzielę się na blogu.

Używasz zakładek czy zaginasz ośle rogi?
Używam „zakładek”. Zakładam książki biletami, ulotkami, ostatnio założyłem plikiem znaczków pocztowych, których później szukałem gdy były potrzebne pół godziny (wiedziałem, że są w którejś książce, nie wiedziałem w której). Nie lubię zaginać rogów, jeśli w książce jest potencjał do późniejszego wykorzystania – zaznaczam cytaty i piszę na marginesach ołówkiem. ‘Zakładki’ zwykle zostają w przeczytanych książkach. Ciekawe cytaty zdarza mi się przepisywać, nie mam pamięci do cudzych cytatów.

Ebook czy audiobook?
Nie przepadam za czytaniem z ekranu komputera chociaż to jedyna możliwość obcowania z blogami. Przeraża mnie jakość informacji w internecie. Kiedy na stronie internetowej opiniotwórczej stacji telewizyjnej czytam, że ‘Niezidentyfikowany nabywca kupił za ponad 90 milionów dolarów luksusowy, dwupiętrowy apartament na szczycie wieżowca na Manhattanie’, czuję niesmak. Jeśli jednak dalej ‘nie będą’ go/jej w stanie zidentyfikować a już zapłacił/a - chętnie zajmę się kawalerką!
Audiobooków przesłuchałem w życiu kilka (Ferdydurke Gombrowicza, czyta Piotr Fronczewski, kilka książek z zakresu psychologii sukcesu). Lubię Szymborską czytającą swoje wiersze choć generalnie wolę wytężać wzrok sam.


Jaka jest twoja ulubiona książka z dzieciństwa?
Książek w dzieciństwie miałem z bratem sporo. Tata pracował najpierw w antykwariacie, później, przez krótki czas, prowadził księgarnię (smutne, gdy pasja nie popłaca). To właśnie wtedy narodził się mój fetysz na punkcie papieru, typografii, liternictwa, narzędzi kreślarskich, kolorów i notesów... Notkę historyczną podaję nie bez powodu – prawie trzydzieści lat temu w Polsce nie było wolnej podaży książek.
Lubię baśnie Konopnickiej, które pamiętam z dzieciństwa, wiersze i wierszyki Tuwima, utwory Brzechwy. Godziny przesiadywałem jako dziecko w osiedlowej bibliotece. Dziwnym zrządzeniem Losu rzadko nawiązuję nić porozumienia z osobami, które mieszkając gdzieś nie znają swojego kodu pocztowego i nie potrafią wskazać najbliższej biblioteki. Piszę jak jest, bez zadęcia. Nie ze wszystkimi musimy się lubić.

Ulubiony cytat związany z książkami?
Brak. Czytając odkrywam światy.

Ciekaw jestem co i jak czyta MałgosiaAnoushka i Sarenka.

Add post to Blinklist Add post to Blogmarks Add post to del.icio.us Digg this! Add post to My Web 2.0 Add post to Newsvine Add post to Reddit Add post to Simpy Who's linking to this post?

Caprese 24 May 2012 9:00 AM (12 years ago)


Czasem przegryzka nazywa się antipasto i przybiera kolory z flagi Italii. Uderza prostotą ale i połączeniem smaków. Świetna w gorące dni, jak dzisiejszy. Minimum wysiłku, maksimum zadowolenia z efektu.



Teraz, kiedy mogę odetchnąć bo nikt nie ma dłużej zamiaru maltretować mnie Marxem planuję spokojny wieczór w moim małym, wynajętym pokoju. Będą chłodne drinki. Niestety dźwięk kostek lotu gnieżdżących się w mokrej szklance zaintonuje wyobraźnia, zamrażarki brak. Może wpadnie, na pocieszenie, Shirley Bassey, Jonas Kaufmann, może Lana Del Rey... pomyślę też o Capri. Przyjemności!


Caprese
Insalata Caprese

1 kulka mozzarelli
1 średni, dojrzały, bogaty w smak pomidor
kilka listków bazylii
2 łyżki oliwy
łyżka octu balsamicznego
sól, ewentualnie pieprz

Pokroiłem pomidor, mozarellę, ułożyłem plasterki na przemian na talerzu. Przystroiłem listkami bazylii. Skropiłem oliwą, balsamico. Odstawiłem talerz na pół godziny do lodówki. Przed zjedzeniem caprese lekko posoliłem.

PS Argument, że nie można dobrze i tanio zjeść przy minimalnym nakładzie pracy do mnie nie trafia. Zdarzało mi się przeżyć tydzień mając w portfelu 5 euro i ani razu nie kupowałem frytek (podstawowy fast food w Holandii), frykadelek, ani wietnamskich sajgonek sprzedawanych z przyczepy. Inna rzecz, że wszystkie wymienione przekąski kosztują połowę wspomnianego budżetu...

Add post to Blinklist Add post to Blogmarks Add post to del.icio.us Digg this! Add post to My Web 2.0 Add post to Newsvine Add post to Reddit Add post to Simpy Who's linking to this post?